Decyzję o wydaniu tego materiału z koncertu w Berlinie w 2018 r. artystka podjęła sama w trakcie pandemicznego zamknięcia w domu. Przesłuchując dokumentalne nagrania, uznała, że właśnie w czasie tego występu odczuwała najsilniejszą więź ze słuchaczami, co stanowi tak istotny aspekt w popisach wielu artystów.
Na berlińskiej scenie Lizz Wright towarzyszył znakomicie dobrany kwartet (instrumenty klawiszowe, gitara, bas i perkusja), którego członkowie mogli się też popisywać solo. Połowę repertuaru stanowiły utwory z ostatniego studyjnego albumu "Grace" (2017 r.), a reszta – z wcześniejszych okresów jej twórczości.
Znakomita część materiału na "Holding Space" to jazzujące bluesy, wywodzące się z gospelsowej tradycji. Bogaty i ciemny alt artystki fascynuje nas już dwie dekady i w tym czasie zyskał jeszcze na głębi. To ciekawe, że Lizz Wright nas tak mocno porusza i wzrusza, a nigdy jej głos nie wkracza w rejony nadmiernej ekspresji czy egzaltacji.
Jej śpiew ma w sobie coś z dostojnego artyzmu legendarnych wokalistek jazzowych, choć bliżej jej do stylu bluesowych wypowiedzi Cassandry Wilson. Już w otwierającym utworze "Barley", Wright i jej zespół wytwarzają pewna magię, która zostaje skutecznie utrzymana do końca koncertu. Nie inaczej też było podczas spektakularnego występu na ostatnim WSJD w Warszawie.
Cezary Gumiński
Blues and Green Records