Jeszcze nie tak dawno Agnieszka Chylińska śpiewała zgorzkniała: "Nagraj pop, będzie modnie (...) Co naprawdę jesteś wart, gdy robisz tak?". W tym electropopowym, sarkastycznym utworze można było odkryć kolejną ciekawą twarz artystki. Nikt jednak nie spodziewał się, że sama stanie się ofiarą tej kompozycji i nagra album, po którym może zostać uznana za hipokrytkę.
Trudno oczywiście wymagać od Chylińskiej, by po odnalezieniu w życiu szczęścia i miłości zakładała maskę zbuntowanej i groźnej kobiety, ale problemem płyty "Modern Rocking" nie jest treść, a forma zastosowana przez artystkę i duet producencki Plan B. Elektronika utrzymana głównie w wolno kołyszącym tempie, nie dorasta do pięt takim gigantkom tej dekady, jak: Ladytron, Robyn, Annie czy - nie szukając aż tak daleko konkurencji - Pati Yang. Agnieszka Chylińska popełniła dokładnie ten sam błąd, co na początku roku Chris Cornell. Uwierzyła, że lepiej jest robić cokolwiek, niż nic, niszcząc jednym wydawnictwem swój wizerunek - budowany przecież latami. I nie chodzi tu o profil rockmanki, a kobiety, której nie można było odmówić klasy. Dzisiaj jedynym, czego nie można jej zarzucić, jest brak pomysłu na utrzymanie się na wizji.
M. Kubicki
EMI MUSIC