Damon Albarn był dla mnie przed laty "tylko" jednym z wielkich reprezentantów britpopu, a dzisiaj, po premierze "Plastic Beach" - trzeciego albumu studyjnego Gorillaz, mogę powiedzieć, że czasem jego praca bardzo mi się podoba, nieraz irytuje, ale nigdy nie jestem w stanie przejść obok niej obojętnie.
Tym razem Albarn zaprasza nas na odizolowaną od świata wyspę, na której rozważa związek między ludzkością a naturą. Niby melancholijnie, ale ileż się tu dzieje! Muzyka świata, rock, pop, elektronika, no i chyba przede wszystkim funk i hip hop. Co jednak najważniejsze, nigdy nie ma się wrażenia, że artysta plagiatuje gatunki, które mu najbardziej "leżą", ale tworzy własną jakość trudną do podrobienia i charakterystyczną na tyle, że chce się poświęcić "Plastic Beach" trochę czasu. Niełatwo byłoby zresztą odmówić go Albarnowi, skoro zdecydowali się z nim jednocześnie współpracować Snoop Doggy Dogg, Lou Reed, De La Soul i Mark E. Smith.
M. Kubicki
EMI MUSIC