Szczerze zazdroszczę ludziom, którzy dorastali w latach 70. i 80. Był to wspaniały czas, w którym rozwinęły się takie gatunki muzyczne jak punk, new wave, new romantic i synth pop. Każdy z nich był wówczas unikalny, innowacyjny i wzbudzał niemałą ekscytację słuchaczy.
Później nastąpił okres przerostu formy nad treścią oraz przedkładania dużych budżetów nad oryginalność, czego kluczowym punktem był boom na zespoły typu Spice Girls. W ten sposób dochodzimy do okresu mody na kontrowersyjną Lady Gagę oraz jej muzykę dla ludzi oczekujących hollywoodzkich fajerwerków i teatralnego widowiska.
Nietrudno wobec tego o wniosek, że Lady GaGa jest pochodną Madonny. Co można jeszcze powiedzieć o tym perfekcyjnym produkcie? W zasadzie niewiele. Nic, co reprezentuje "Born This Way" nie jest specjalnie porywające ani ponadczasowe. Z drugiej strony trudno byłoby skrytykować piosenki i nazwać je nudnymi czy kompletnie bez żadnych stricte rozrywkowych walorów. Jak na poziom dzisiejszej muzyki pop jest to równy materiał, bez wątpienia bardziej godny polecenia dzieciakom niż Justin Bieber czy Miley Cyrus. Tyle obiektywizmu, bo prawdopodobnie każdy, kto będzie osobiście oceniał album, zrobi to przez pryzmat swoich odczuć na temat kulturowego fenomenu Gagi.
M Kubicki
Universal