Doczekaliśmy się w końcu pierwszych studyjnych nagrań Michała Szpaka, kontrowersyjnego finalisty programu X Factor. Dzięki tajemniczemu sponsorowi światło dzienne ujrzała EP-ka, na którą składa się pięć utworów. Pięć okrutnie słabych utworów, z których każdy utrzymany jest w nieco innej, na siłę naśladującej zachodnie trendy, stylistyce.
Wszystko na tym minialbumie wydaje się być sztuczne - poczynając od produkcji i aranżacji, kończąc na płytkich tekstach, gdzie język polski łączy się z angielskim. Naprawdę ciężko było przebrnąć przez zwrotki, które z pseudopoetyckich tekstów w stylu - "kim mam być, żeby być? Kobietą, mężczyzną lub może przedziwną hybrydą?" - niespodziewanie przechodziły w nacechowane jeszcze większym kiczem refreny "pretty baby, come on, pretty baby come on".
Mimo że głos Michała Szpaka jest naprawdę niezły, to także linie wokali dobrano bardzo niefortunnie i właściwie nie ma to już nic wspólnego z tym, co urzekło widzów X-Factor. Nie pozostawiając suchej nitki na "XI", żywię jednak nadzieję, że sztab ludzi odpowiedzialnych za karierę wokalisty pójdzie po rozum do głowy i zechce przyłożyć się do swojej pracy, wykorzystując potencjał Michała jako piosenkarza, a nie tancerza czy po prostu celebryty.
M. Kubicki
UNIVERSAL