Przyznaję się bez bicia, że nie słuchałem wydanego dwa lata temu krążka "My Touch" Toro Y Moi. Podobno żaden wstyd, bo trudno go zdobyć, a komu się uda to nie pieje z zachwytu. Nadchodzi rok 2010 i co? I trzeba zacząć kojarzyć Chaza Bundicka, koniecznie!
Niby nic tu rewolucyjnego. Ot glitch pop łaczący wokalizy prosto z marzeń sennych z opartymi w dużej mierze na syntezatorach podkładami. Ostatnio nadużywam w przypadku indie popu tego określenia, ale "Causers Of This" faktycznie jest bardzo przestrzenne. W jednej chwili ma się wrażenie, że piosenka została nagrana gdzieś pod wodą, w innej że w powietrzu, a po chwili że w kosmosie. Wszystko oczywiście bez jakiejkolwiek formy izolacji od otoczenia. Szok.
Nie jest to wbrew pozorom materiał naturalny. Brzmi to trochę jakby te skoki ciśnienia spowodowały ostre komplikacje w głowie twórcy, który teraz wydaje album na dowód problemów, które rozgrywają się wewnątrz jego umysłu. Totalne szaleństwo, choć brakuje mi tu czegoś co by przekonało do tego niedowiarków, a Chaz ma coś takiego w rękawie! Jest to cover Michaela Jacksona "Human Nature", który nie pojawił się na płycie. Szkoda, bo właśnie gdy porównamy muzykę pop króla i to co zrobił z nią Toro Y Moi, możemy od razu mieć pełen obraz tego jakie środki wyrazu są mu najbliższe. Trudno uwierzyć, że to powstało bez udziału narkotyków - mi spowalnia bicie serca i sprawia, że mam przed oczami efekt kalejdoskopu.
No ale nie miało być o tym, co mogłoby być, a o tym co jest. A mimo wszystko jest przecież sporo. Przede wszystkim indywidualne podejście do tworzenia muzyki i rozpoznawalny styl. Trochę się obawiam czy w przyszłości artysta nie zamknie się w nim zbyt szczelnie zamiast dalej eksperymentować z brzmieniem, ale nie wychodźmy przed szereg. Na razie wypada cieszyć się z tej popowej płyty ubarwionej bardzo ciepłą i przyjemną elektroniką.
M. Kubicki
Carpark