Bycie żoną prezydenta Francji wzmacniało zainteresowanie jej osobą, ale mocno komplikowało artystyczną drogę. Dopiero kiedy Sarkozy przegrał wybory, mogła w pełni oddać się karierze piosenkarskiej. Jej śpiewania nie można traktować jako kaprysu byłej modelki, celebrytki, osoby na świeczniku życia politycznego. Carla Bruni to profesjonalistka w każdym calu, jakby do śpiewania była stworzona.
Po nagraniu czterech płyt z autorskim materiałem Carla Bruni zdecydowała się na płytę z coverami. Wśród jej ulubionych kawałków są także moi faworyci, z tym większą ciekawością sięgnąłem więc po ten album. Na setliście zaskoczyła mnie obecność rockowych utworów, jak choćby "Enjoy the Silence" Depeche Mode, "Jimmy Jazz" The Clash, "Miss You" The Rolling Stones, "A Perfect Day" Lou Reeda, szczególnie zaś "Highway to Hell" AC/DC.
Konfrontacja z klasyką rocka okazała się jednak niegroźna i całkiem przyjemna dla ucha. Carla Bruni nadała bowiem piosenkom stonowane i lekkie brzmienie, pełne folkowego uroku, francuskiego szyku i kobiecej wrażliwości.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL