Wydana dwa lata temu EP-ka grupy pokazała, że mamy do czynienia z jednym z najciekawszych debiutów na naszej klubowo-soulowej scenie. Główną postacią w zespole jest wokalista Michał Bownik, śpiewający z charakterystyczną manierą, którą słuchacz albo polubi, albo lepiej od razu daruje sobie słuchanie "Delfiny".
Na debiucie Bownik śpiewał wyłącznie po angielsku, więc nie raziło to tak bardzo, a nawet miało swój urok. Teraz napisał polskojęzyczne teksty, co tylko uwypukliło jego specyficzny, nadekspresyjny sposób interpretacji. Mnie akurat to nie przeszkadza, bo w zamian otrzymujemy bardzo sprawnie zrealizowane piosenki o nowoczesnym brzmieniu. Rządzi tu taneczny, mięsisty rytm z pulsującym basem, mechaniczną elektroniką i funkową gitarą.
Nie sposób przy tej muzyce usiedzieć w miejscu, tym bardziej że nie zabrakło tu całkiem chwytliwych melodii. Sami muzycy ukuli dla nagrań termin vegan disco, by w ten sposób podkreślić swój silny związek z naturą i ochroną zwierząt. "Delfina" powinna spodobać się wszystkim miłośnikom soulowej alternatywy, szukającym w muzyce czegoś więcej niż tylko ogłupiającej łupanki.
Grzegorz Dusza
KAYAX