Po piętnastu latach wspólnego grania grupa Wild Beasts postanowiła się rozwiązać. Bez dramatyzowania i wzajemnych oskarżeń. Po prostu woleli rozejść się w najlepszym dla zespołu momencie, niż narażać na artystyczne wypalenie i zjadanie własnego ogona.
Zespół żegna się ze słuchaczami płytą live "Last Night all my Dreams Came True", ale dość nietypową, bo nagraną bez udziału publiczności w londyńskim klubie RAK Studios. Zespół zagrał przekrojowy repertuar z akcentem na ostatni album "Boy King", wypełniony najbardziej agresywną muzyką w jego dorobku. W efekcie mamy tu do czynienia z mieszanką rockowych gitar, analogowej elektroniki i niemal żeńskiego wokalu, mocno przypominającego ten z duetu Yazoo.
Muzyka Wild Beasts ma niewątpliwie soulowy sznyt, ale zahacza także o synthpop oraz alternatywny rock. Ma także spory taneczny potencjał, który burzy jednak dołujący klimat nagrań. Dzikie Bestie z premedytacją wykorzystują zmysłowość i seksualną dwuznaczność, by zainteresować swoją twórczością. Trudno wsadzić ich do jakiejkolwiek szufladki i w tym tkwi siła zespołu.
Grzegorz Dusza
DOMINO/SONIC