Brytyjczykom z Wild Beasts wystarczył rok, żeby tak podszlifować swój warsztat, by z nadziei indie rocka rosnąć na jego kolejną siłę napędową. Czy faktycznie "Two Dancers" jest w stanie być przełomowym krążkiem kwartetu?
Krótki czas, który musieliśmy odczekać między premierą tej płyty a wspomnianego "Limbo, Panto" to na tyle niewiele, by potraktować ją jako muzyczne przedłużenie idei debiutu, ale jednocześnie na tyle dużo, by pozwolić zespołowi rozwinąć odważniej skrzydła w nadziei na sukces. Ten jest całkiem realny, bo grupa wyzbyła się największej swojej wady, którą wytykałem jej w zeszłym roku: sztywniactwa.
Wild Beasts podchodziło zbyt poważnie do swojej sztuki. Wszystko brzmiało jak album nagrany na konkurs: skrojony wręcz pod krytykę, ale przez to sztuczny. "Two Dancers" jest bardziej autentyczne, luźne, prawdziwe. To materiał brzmiący tak, że można wierzyć w to, że panowie naprawdę chcieli go nagrać w ten a nie inny sposób dla siebie. A to że przy okazji wyszedł bardzo przyjemny indie popowy twór to już inna para kaloszy... Zwłaszcza gitary wyraźnie pracują w tej stylistyce, może nawet lekko podkręconej w kierunku rocka.
Pod tym względem zespół moglibyśmy porównać do Interpolu, ale całość ma bardziej taneczno-bujający charakter, może nie bardzo oryginalny, ale na pewno charakterystyczny, co daje szansę Wild Beasts na zaistnienie. Piosenki wyróżnia także wokal, bo w momentach Hayden Norman Thorpe zawodzi swoim głosem, jest nie do podrobienia. To kolejny plus (choć nie dla każdego), nie da się jednak negować, że rozpoznawalność piosenek jest tym, co sprawia, że "Two Dancers" rozkłada na łopatki "Limbo, Panto".
Na ten bardzo składny, zwarty album składa się dziesięć piosenek. To niewiele, a jednocześnie pod koniec czuje się lekkie znużenie. Idealnym byłoby pominięcie dwóch ostatnich kompozycji, co jednak brzmi już niebezpiecznie jak brak pomysłów na grę. Kolejny ruch Brytyjczyków będzie kluczowy dla ich kariery, która jest bardzo krucha. Wild Beasts Mają pomysł, mają możliwości i albo je wykorzystają dla swojego sukcesu, albo pozostaną na zawsze w cieniu innych grup gatunku. Czekajmy cierpliwie, bo przecież ruch w tej szufladce jest jak w centrum Warszawy: niby wszystko stoi w miejscu, a jednak coś się ciągle dzieje.
M. Kubicki
Domino Records