Duet Merrill Garbus i Nate Brenner burzy wszelkie schematy i pokazuje, jak powinna brzmieć muzyka rozrywkowa w przyszłości. Jak zaznaczają, ludzie przychodzą na koncerty, aby się bawić, aby poczuć radość. Ta dewiza przyświecała twórcom na ich piątym albumie.
Tune-Yards nie stawiali sobie żadnych ograniczeń. W ich piosenkach może zdarzyć się dosłownie wszystko. Bulgoczące rytmy, skrecze, uderzenia syntezatorów i głęboki puls basu wyznaczają szkielet kompozycji. Cała muzyka rezonuje, kipi radosną energią, wręcz trudno usiedzieć przy niej w miejscu.
Z pozornego chaosu wyłaniają się znakomite piosenki śpiewane mocnym głosem przez Merrill. "Nowhere, Man" atakuje przesterowanym bitem zapożyczonym od hiphopowców. Zacinające się dźwięki otwierają zaśpiewany z soulowym żarem "Make It Right". "Hypnotized" rzeczywiście hipnotyzuje, a cudownie rozkołysany refren można nucić bez końca.
Przebojowy potencjał ma także "Hold Yourself" z rozwibrowanym saksofonowym zakończeniem, "Homewrecker" przywołuje pomysły awangardzistów z Residends, a "Silence" tętni funkowym groovem w stylu RHCP.
Dla części słuchaczy muzyka, jaką tworzy duet Tune-Yards, wyda się zbyt hałaśliwa, nazbyt chaotyczna, wręcz odpychająca. Ale może dlatego tak bardzo intryguje i z pewnością szybko się nie znudzi.
Grzegorz Dusza
4AD/Sonic