Tak jak wiele płyt wydawanych w ostatnich miesiącach, 14. album najpopularniejszej walijskiej grupy naznaczony jest pandemią i związanym z tym uczuciem niepewności i troski. Przebywający w izolacji lider tria, James Dean Bradfield, komponował przy fortepianie, choć dotychczas głównie robił to na gitarze.
Miało to wpływ na melodykę utworów i ich nieco elegijny nastrój. Zresztą uczucie melancholii dominuje podczas słuchania jedenastu piosenek zawartych na "The Ultra Vivid Lament".
Dawni indierockowi wymiatacze z albumu na album coraz bardziej zbliżali się do świata popu, ale na tej płycie wykonali milowy krok. Nie chodzi tu jednak o zmianę brzmienia, bo walijska grupa dopracowała się własnego, z miejsca rozpoznawalnego stylu, ale o aranżacje utworów.
Nie bez powodu drogowskazem dla zespołu były lata 70. i twórczość Abby. Sporo tu słodkich melodii, partii fortepianu czy orkiestrowych brzmień. Najlepszym przykładem jest singlowy "Orwellian", którego z pewnością nie powstydziłby się szwedzki kwartet w okresie największej prosperity.
Na płycie nie zabrakło gości. W "The Secret He Had Missed" Bradfield stworzył słodki chórek z Julią Cumming z Sunflower Bean. Zupełnie inny, folkowy charakter ma "Blank Diary Entry" z mrocznym wokalem niezawodnego Marka Lanegana.
Grzegorz Dusza
Sony Music