Istniejący już od prawie dwóch dekad Future Islands wciąż zabiega o komercyjny sukces, który pewnie nigdy nie stanie się jego udziałem. Decyduje o tym indie-rockowa otoczka ich piosenek, sprawiająca, że bliżej im do alternatywy niż do komercyjnej muzyki tanecznej.
Na siódmym w dorobku albumie Future Islands nie szukają nowych dróg, pozostają wierni synthpopowej formule. Kłaniają się tu lata 80. i zdominowana przez analogowe syntezatory muzyka takich zespołów, jak Ultra Vox, Depeche Mode, OMD czy Alphaville.
Nie brak tu chwytliwych klawiszowych motywów, skocznych rytmów, a nad wszystkim unosi się noworomantyczna aura. Ważną rolę pełni w nagraniach nieco zbolały, mający soulowe zabarwienie wokal Samuela T. Herringa, przypominający trochę Rolanda Gifta z Fine Young Cannibals, a może jeszcze bardziej Paula Banksa z Interpolu. Z tą grupą łączy ich także nieco melodramatyczne zabarwienie piosenek. Kwartet z Baltimore potrafi oczarować, ale robi to w sposób dyskretny, odwołujący się do inteligencji słuchacza.
Zespół słynie ze znakomitych koncertów. Ekspresja sceniczna ich frontmana przykuwa uwagę, a rytmiczna muzyka magnetyzuje. Czy tak jest naprawdę, będzie można się przekonać obserwując Future Islands na tegorocznym Off Festivalu w Katowicach.
Grzegorz Dusza
4AD/Sonic