Akurat od lat ma już ugruntowaną pozycję w świecie muzyki. Udowodnili swój talent, wyrobili sobie markę. A podobno nowa płyta miała być jakby inna, jakby mniej Akuratna... Co z tego wyszło?
Styl Akurat jest rozpoznawalny już po kilku dźwiękach. W ich muzyce jest dużo energii, pozytywnego brzmienia, piosenki zawsze były o czymś, szczególnie gdy do akcji wkroczył niejaki Julian T. Choć nie był on jedynym słowo-twórcą, to zespół zawsze z cudzych tekstów potrafił zrobić coś absolutnie swojego i niepowtarzalnego. Tak jest i tym razem.
Nie wiem, czy ten zestaw utworów można określić piosenkami, większość z numerów zamieszczonych na Akuratnej płycie jest bardziej opowiastkami, ciekawymi historyjkami niż stricte muzyką. I pomimo że niektóre pisane były w okolicy lat siedemdziesiątych, nie straciły nic na swojej aktualności, wręcz przeciwnie, dzięki tej nowej formie, zyskały.
Jak widać, wiele kwestii z czasem się nie zmienia absolutnie, czego doskonałym przykładem jest kompozycja "Sejm Mówi Tak", chociaż w nowej aranżacji powinien istnieć dopisek "czyli na Wiejskiej po staremu". Prosty, dobitny tekst mówi więcej niż milion ambitnych poematów. W prostocie tkwi wielka siła!
Muzyka nagrana do wszystkich kawałków na "Akurat gra Kleyffa i jedną Kelusa" jest na wskroś Akuratna, skoczna, wesoła, melodyjna i w sam raz do przytupywania. W tej materii zespół także się nie zmienił. Na szczęście. A dokładając do tego "Cztery Kleyffa i Jedną Kelusa", mamy zestaw godzien wszystkich przyznanych gwiazdek.
Niemniej jednak, chociaż płyta z nowymi aranżacjami jest wyjątkowo udana, to warto również sięgnąć do wersji oryginalnych. Wtedy przeróbki (chociaż w tym wypadku jest to dość mało eleganckie określenie) nabierają dodatkowego smaczku.
Ta zgraja utworów nie ma wyraźnego początku ani końca, może nawet lecieć w kółko, ale i tak nie znudzi, ale też nie zaskoczy. Chociaż chyba nawet nie pojawił się wśród muzyków taki zamysł. Panowie wydali zgrabny albumik, treściwy, sympatyczny i całkowicie Akuratny. Czego chcieć więcej?
Julia Kata
Mystic