Nareszcie! Po ośmiu latach od największego przewrotu w historii zespołu Akurat wreszcie wymyślił się na nowo.
Ja wiem, że zaczynanie recenzji nowej płyty zespołu z Bielska od wspomnienia Tomka Kłaptocza musi już pewnie wkurzać chłopaków z Akurat, jednak faktem jest, że wydawane bez niego płyty - mówiąc oględnie - nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. "Człowiek" był dla nie zbyt słodki, za miękki, z kolei "Akurat gra Kleyffa i jedną Kelusa" można - owszem - potraktować jako miły gest w kierunku niedocenionych pieśniarzy, jednak wykonany zupełnie bez polotu.
Odpowiedzią na problemu Akurat okazał się Agim Dżeljilji, mózg Oszibarack, który odpowiada za produkcję "Nowego Lepszego Świata". Kwintet wybrał go nie przez przypadek, wszak to spec od elektroniki, która od teraz staje się ważnym elementem brzmienia zespołu.
Co jednak ważne - nie jedynym. Syntetyczne są tu tylko bity i smaczki. Akurat nie rezygnuje z gitar i instrumentów dętych, nie daje sobie też gwałcić wokalu sztucznymi nakładkami. Wszystko ma tu swoje miejsce.
Poszerzenie wachlarzu możliwości mimo wszystko zmieniło podejście do kompozycji. To nie są już wesołkowate piosenki dla studentów. Muzyka Akurat nabiera nowych barw, przestrzeni, a piosenki wymykają się tradycyjnej formie zwrotka-refren.
Najlepiej nowe sytuacje sprawdzają się w świetnym kawałku "Trochę" - rozpędzonym, niepokojącym, przestrzennym, gdzie elektroniczny loop świetnie miesza się z partią żywych bębnów.
Zupełnie inaczej - lepiej! - brzmią teraz ballady Akurat. Ot, taka "Miłość", dzięki misternie utkanej aranżacji wciąga od pierwszego słuchania i udowadnia, że przed słuchaczem staje zespół, który ma na siebie pomysł i wie, jak go zrealizować.
I to jest właśnie w tej płycie najlepsze. "Nowy Lepszy Świat" to ostateczne zerwanie ze studencką stylistyką i prezentacja prawdziwej wolności artystycznej grupy Akurat. Tego się nie spodziewałem, więc tym bardziej się cieszę.
Jurek Gibadło
Mystic