Gwiazda ostatnich miesięcy, grupa Fall Out
Boy, brzmi na wskroś amerykańsko, co należy zaliczyć
im na plus. Trafili do przegródki z napisem
pop-punk, ale to zbyt duże uproszczenie, bo
w muzyce zespołu odnaleźć można znacznie więcej
inklinacji.
W podkładzie rytmicznym wiele jest
z funku, w aranżacjach nawet coś z wodewilu. Podobać
się mogą kunsztowne harmonie wokalne.
Najważniejszy element to jednak zabójczo chwytliwe
melodie, zaśpiewane z dużą swobodą i rockowe
brzmienie, trafiające w gusta nastolatków.
Przypominają się produkcje Weezera i Maroon 5,
grup które niczym meteory przemknęły przez
amerykańską scenę, by szybko zgasnąć. Obawiam
się, że ten sam los spotka Fall Out Boy, ale zespół
ma swoje pięć minut i skrzętnie to wykorzystuje.
Grzegorz Dusza
ISLAND/UNIVERSAL