Gwiazda ostatnich miesięcy, amerykańska grupa Fall Out Boy skrzętnie wykorzystuje swoje pięć minut. W ciągu pięciu lat fonograficznej działalności serwuje już szósty album, równie nijaki jak poprzednie. Trafili do przegródki z napisem pop-punk, ale to zbyt duże uproszczenie, bo w ich muzyce odnaleźć można znacznie więcej inklinacji. W podkładzie rytmicznym wiele jest z funku, w aranżacjach coś z plastikowej estetyki popu lat 80., a efektowne harmonie wokalne pamiętają beatlesowskie czasy. Dzieciaki ery emo-rocka pokochały ich za image, żywe melodie i żarliwe wykonania. la bardziej wnikliwych obserwatorów sceny rockowej wydają się zwykłymi
pozerami, o których za parę lat nikt nie będzie pamiętał.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL MUSIC