Nowojorski Interpol gra najbardziej brytyjską
muzykę, jaka kiedykolwiek powstała za oceanem.
Często nazywa się ich Joy Division na współczesne
czasy, bo naznaczona smutkiem muzyka zespołu
silnie nawiązuje do zimnej fali lat 80. Swoje robi
również głos wokalisty, przypominający posępny
i zbolały śpiew Iana Curtisa.
Na trzecim albumie
grupa nie zmienia swojego melancholijnego i dekadenckiego
wizerunku, z tą różnicą, że brzmienie
stało się bardziej rozbudowane, wręcz monumentalne.
Oprócz gitar ważną rolę pełnią klawisze
budujące napięcie, ubarwiające fakturę utworów.
Stawiając na wysublimowaną produkcję Interpol
zatracił jednak dar do układania pięknych, porażających smutkiem melodii. Takich utworów jak singlowy
"Pioneer To The Falls", niestety, nie ma na
płycie zbyt wiele.
Grzegorz Dusza
CAPITOL/EMI