W ciągu ostatnich pięciu lat Porcupine Tree wydało dziewięć płyt. Oczywiście były krążki koncertowe, zdarzył się też mini-album, tak że fani popularnych "jeżozwierzów" nie mogli narzekać na brak wydatków. "The Incident" składa się z dwóch krążków.
Drugi zawiera cztery odrzuty z sesji nagraniowej. Daniem głównym jest pierwszy, zawierający tytułową i jedyną kompozycję, trwającą 55 minut, podzieloną na czternaście części. Te zróżnicowane pod względem czasowym fragmenty są utrzymane w różnorodnej stylistyce. W ogólnym rozrachunku jest to jednak płyta bliższa "Signify" niż ostatniemu "Fear Of A Blank Planet". Zgrabnie łączy ciężkie gitary z dźwiękami akustycznymi, ambientem i klawiszowymi dźwiękami. Choć w promującym "Time Flies" sam Wilson śpiewa, że urodził się w `67 roku, słynnych płyt Beatlesów i Hendrixa, to jednak nie uniknie porównań do Pink Floyd. "The Incident" może być mroczną historią o tym, że wszystkie wydarzenia w naszych życiach są wielkimi wypadkami, które sprawiają zmianę kierunku naszego podążania. Może. Ale dla kogoś innego będzie to po prostu kolejny solidny album kultowej prog-rockowej grupy z Wysp.
M. Kubicki
METAL MIND