Formacja Liars znana jest z tego, że ciągłe zmienia swoją stylistykę. Zaczynali od punku, by na kolejnych etapach stać się zespołem punk-funkowym, noise-popowym, garażowym, post-rockowym, wreszcie elektronicznym. A wszystko po to, by nie dać się zaszufladkować, wciąż zaskakiwać słuchaczy.
Ósmy album przedstawia jeszcze bardziej eksperymentalne oblicze zespołu, choć trudno mówić tu o zespole, skoro Liars stał się solowym projektem Angusa Andrewsa. W trzech utworach wspiera go tylko perkusista Butchy Fuego. Poprzednia płyta "WIXIW" powstała w Los Angeles, stąd muzyka miała zdecydowanie bardziej nerwowy i hałaśliwy "miejski" klimat.
Tym razem album powstawał w Australii na całkowitym odludziu. Angus Andrews, by nie stracić kontaktu z rzeczywistością, wystawiał mikrofony na zewnątrz studia i nagrywał odgłosy dobiegające z buszu. Próbki tego znajdziemy na płycie. Określając jej zawartość, powiedział, że jest to pierwotny błysk rytualnej elektroniki. Faktycznie - album "TFCF" wypełnia surowa elektronika i szorstkie perkusyjne bity, idealnie pasujące do onirycznych partii wokalnych Andrewsa.
Grzegorz Dusza
MUTE/PIAS