Kwartet Greta Van Fleet nie bez powodu jest nazywany reinkarnacją Led Zeppelin. Słuchając grupy, odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z tamtym zespołem. Pewnie sami muzycy legendarnego bandu mogliby się nabrać i podejrzewać, że to jakieś zapomniane ich nagrania z czasów młodości.
Głos wokalisty Josha Kiszki ma tę samą barwę, co Roberta Planta. Przejął od niego nawet charakterystyczny sposób frazowania. To samo gitarzysta Jake Kiszka, który tka gitarowe riffy równie precyzyjnie i z takim samym polotem jak Jimmy Page.
Na "From The Fires" wydawnictwo zespołu trzech braci Kiszka i już niespokrewnionego z nimi perkusisty Danny`ego Wagnera składa się wcześniejsza EP-ka "Black Smoke Rising" oraz cztery premierowe utwory. W sumie osiem kompozycji i niewiele ponad pół godziny porywającej muzyki, przywracającej wiarę w rock`n`rolla.
Po listach przebojów hasają piosenki "Safari Song" i "Highway Tune". Amerykańska formacja Greta Van Fleet sięgnęła także po covery. "A Change Is Gonna Come" Sama Coke'a ma w sobie ten sam soulowy żar co oryginał. Folkowe inklinacje, które także mieli Led Zeppelin, zdradza "Meet On The Ledge" zrepertuaru Fairport Convention.
Już dawno na rynku nie pojawił się wykonawca, który na samym początku kariery prezentowałby poziom dorównujący największym rockowym sławom. I to nie tylko tym z ostatnich lat, ale najwspanialszym tuzom przełomu lat 60. i 70. Tylko cztery gwiazdki, bo piątą rezerwuję na pełnowymiarowy album chłopaków z Michigan.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL