Jeden z najwybitniejszych gitarzystów blues-rockowych, Gary Moore, zmarł na atak serca mając 58 lat. Należał do wirtuozów, którzy dopiero na scenie pokazują pełnię swych możliwości. Pozostawił osiem albumów koncertowych i dwadzieścia studyjnych.
Spośród nich największą popularność zyskał "Still Got The Blues" (1990) zadedykowany wielkiemu gitarzyście Peterowi Greenowi, założycielowi grupy Fleetwood Mac, który był jego mentorem we wczesnym okresie kariery. Pod wpływem Alberta Kinga, Johna Mayalla i Jimiego Hendriksa ukształtował oryginalny styl określany jako blues-rock.
14 miesięcy przed śmiercią, 2 grudnia 2009 r., Gary Moore dał pamiętny koncert w londyńskiej Islington Academy. Dziesięć lat później ukazał się album "Live From London", będący zapisem tamtego wydarzenia i ukazujący geniusz gitarzysty-showmana u szczytu wirtuozowskich możliwości. Tryskał przy tym energią we własnych i cudzych kompozycjach, jak otwierająca koncert "Oh, Pretty Woman" czy szalony rock & roll "Down the Line" w stylu Chucka Berry'ego.
Gary Moore fantastycznie wykonał bluesy: "Since I Met You Baby". Pozwolił publiczności odetchnąć w leniwym bluesie "Have You Heard" Mayalla. Nie mogło zabraknąć hitu "Still Got The Blues", a na koniec "Parisienne Walkways". Wspaniały testament mistrza gitarowych riffów.
Marek Dusza
Provogue/Mystic