Nie uważam się za szczególnie oddanego fana Depeche Mode, ale zawsze z radością przyjmowałem kolejne płyty zarówno te, kiedy zespół był twarzą new romantic, jak i późniejsze, kiedy wkroczył na soulowe poletko. W dużej mierze decydował o tym głos Davida Gahana, który nadawał kompozycjom zespołu szlachetnego blasku.
To samo można powiedzieć o jego współpracy z producenckim duetem Soulsavers, z którym przygotował już trzeci album. Tym razem muzycy zdecydowali się na płytę z coverami. Ich dobór świadczy o dość szerokim polu zainteresowań samego Gahana, traktującego album jako opowieść swojego życia.
Wśród 12 kompozycji odnajdziemy klasyki z repertuaru Earthy Kitt i Elmore’a Jamesa, filmową kompozycję Charliego Chaplina "Smile", utwory folkowych bardów Boba Dylana i Neila Younga, a także Gene`a Clarka (The Byrds) i Marka Lanegana. Dave Gahan eksploruje również swój żeński pierwiastek osobowości, sięgając po kompozycje Cat Power i PJ Harvey.
To właśnie w tych utworach jego wokal nabiera najbardziej duchowego wymiaru. Dave Gahan nie przypomina tu wokalisty znanego z Depeche Mode – jest o niebo lepszy! Dominującym nastrojem na płycie jest melancholia, choć wiele piosenek brzmi dość mocno. Czasem bluesowo, czasem gospelowo, a czasem rockowo, ale zawsze intrygująco.
Grzegorz Dusza
Sony Music