Ostatnie lata upłynęły Neilowi Yangowi na odgrzebywaniu starych nagrań jeszcze z lat 70. i wydawaniu ich na płytach. To prawdziwe skarby, które potwierdzają, jak płodnym i ponadczasowym jest artystą.
76-letni dziś muzyk przygotował także album z premierowym materiałem zrealizowanym latem ubiegłego roku, przy pełni księżyca, w odrestaurowanej dziewiętnastowiecznej stodole położonej wysoko w Górach Skalistych.
W nagraniach towarzyszyła mu formacja Crazy Horse w klasycznym składzie: Nils Lofgren, Billy Talbot i Ralph Molina. Idealne zespolenie muzyków grających z Youngiem już od przeszło 50 lat znalazło odzwierciedlenie w znakomitych piosenkach. Neil Young łączy tu swoje dwie natury: melancholijnego folkowego barda i rockowego kontestatora.
Akustyczne ballady przeplatają się na płycie z żywiołowymi numerami. Neil Young jako gitarzysta ma niepowtarzalny styl, a granych przez niego wzniosłych solówek można słuchać bez końca. Podobnie jak naznaczonych bluesem piosenek, w których wspomaga się harmonijką ustną.
Tak brzmi prawdziwa muzyka Południa – zagrana prosto z serca, czysta i klarowna, bez zbędnych produkcyjnych zabiegów.
Grzegorz Dusza
Reprise/Warner