Jack White zapowiedział na ten rok aż dwie płyty. "Fear of the Dawn", która ukazała się w kwietniu, nawiązuje do rockowych korzeni muzyka. Druga "Entering Heaven Alive", planowana na drugie półrocze, ma mieć folkowy charakter.
W przypadku Jacka White’a nic jednak nie jest tak oczywiste. Nawet jeśli nagrywa album rockowy, to ma on tyle pobocznych wątków, że trudno przypisać go jednoznacznie do tego stylu. "Fear of the Dawn" to istna jazda bez trzymanki.
Wywodzący się w prostej linii z bluesa, otwierający album "Taking Me Back" ma tak przetworzone brzmienie, że mógłby posłużyć jako przykład muzyki futurystycznej. W tytułowym "Fear of The Down" Jack White jeszcze podkręca tempo, wzbogacając brzmienie o sfuzowane dźwięki pochodzące jakby z zaświatów.
Szaleństwo sięga zenitu w "Hi-De-Ho" z muzułmańskimi zaśpiewami, rapowanymi partiami Q-Tipa z A Tribe Called Quest i hiszpańską gitarą. Hard rock z pulsem reggae Jack White "ożenił" w "Eosophobia", a w "Into The Twilight" sampluje jazzowy kwartet wokalny The Manhattan Transfer.
"That Was Then, Then Is Now" z wyrazistym gitarowym riffem wydaje się w tym zestawie zwariowanych utworów najbliższy klasycznego rocka. Panuje tu niezły bajzel, ale w tym wypadku działa to na korzyść "Fear of the Dawn". Może nie wybitnego, ale bardzo dobrego.
Grzegorz Dusza
Third Man/Mystic