Clint Mansell od lat uznawany jest przeze mnie za jednego z najlepszych na świecie kompozytorów muzyki filmowej. Zaimponował mi ścieżką dźwiękową do "Requiem dla snu", a później kompletnie rozłożył na łopatki w "Źródle". Jego najnowsza praca to podkład do wydarzeń, jakie na ekranie wyreżyserował Duncan Jones - syn Davida Bowie.
"Moon" jest niczym brytyjska wersja "Solaris" - historią człowieka zagubionego w kosmosie. Nie zgodzę się z pierwszymi opiniami, które porównują ostatnie dzieło Mansella do Briana Eno. Charakterystyczny jak zwykle Clint postawił na budowanie nastroju nostalgii i melancholii klasycznymi, fortepianowymi dźwiękami, ubarwianymi kosmicznymi samplami i bardzo rozsądnie wyważonymi instrumentami perkusyjnymi. Muzyka utrzymuje nas gdzieś w przestrzeni pomiędzy strachem a nadzieją, manipulując naszymi uczuciami. Nie jest to tak rewelacyjna ścieżka dźwiękowa jak wymienione na początku starsze dzieła Mansella, ale to raczej w związku z tym, że materiał jest dużo oszczędniejszy, bo przecież traktuje o izolacji i samotności. Polecam osobom nie oczekującym kaskaderskiego popisu możliwości kompozytorskich Brytyjczyka.
M. Kubicki
BLACK