Danny Elfman to postać kultowa wśród twórców filmowych ścieżek dźwiękowych. Gdy dowiedziałem się, że będzie on autorem muzyki do czwartej części słynnego "Terminatora" - "Salvation", żywiłem dość duże obawy, czy podoła wyzwaniu. W końcu Elfman kojarzony jest głównie z muzyką ubarwiającą gotyckie dzieła, jak "Batman" czy "Edward Nożycoręki", niż z tematem industrialnym, jakim jest historia walki między robotami a ludźmi.
Pierwszy szok spotyka nas już na wstępie. Kompozytor nie zdecydował się na zamieszczenie słynnego tematu Brada Fiedela, który bezsprzecznie kojarzy się z "Terminatorem". Komputerowych dźwięków jest mniej, stały się również bardziej mroczne, w czym najwyraźniej widać rękę Elfmana. Przeważają jednak smyczki, harfy i inne instrumenty orkiestrowe. Całość kończy retrospektywna kompozycja Alice In Chains, choć zdaje się, że bardziej pasowałby utwór Nine Inch Nails, wykorzystany w trailerze. Miłośnicy "Terminatora" mogą być nieco zaskoczeni podejściem Elfmana do ich ukochanej serii, ale wprowadzone przez niego zmiany przypominają sytuację, w której przed kompletną katastrofą uratowano "Batmana", gdy ten tytuł przejął Christopher Nolan. "Terminator" nie jest już bezduszny i od strony muzycznej, zupełnie jak w filmie, stał się w połowie ludzki.
M. Kubicki
WARNER MUSIC