Klipsch dostrzegł, że jako poważna firma głośnikowa powinien zająć się także soundbarami. W tym zakresie jego oferta jest wciąż skromna, bo ogranicza się do dwóch modeli - Klipsch Cinema 400 i Klipsch Cinema 600 - przy czym temu drugiemu (i droższemu) mogą dodatkowo towarzyszyć opcjonalne, dodatkowe głośniki efektowe.
Głośniki tubowe są od kilkudziesięciu lat wizytówką amerykańskiej marki, a powstały jeszcze wcześniej, kiedy nikomu nie śniły się soundbary, ani nawet kino domowe. Ale kino... jak najbardziej. I tuby w kinach mają swoje godne miejsce, nie tylko w historii, ale i współcześnie.
Z tej perspektywy przetworniki tubowe w soundbarach to rozwiązanie wcale nie kuriozalne, lecz rasowe. Tuby w soundbarze sprawdzą się wcale nie gorzej niż w tradycyjnych zespołach głośnikowych , dodatkowo aż się proszą, aby powierzyć im także inne, specyficzne dla soundbarów zadania. Odpowiednie ukierunkowanie wiązki to potencjalne narzędzie wspomagające pracę systemów wirtualnych i cyfrowych procesorów.
W Cinema Klipschu 400 zastosowano jednak prosty system 2.1, czyli układ z dwoma głównymi kanałami w listwie oraz jednym (niskotonowym) w zewnętrznym subwooferze.
Tuby o zaawansowanym profilu Tractrix zainstalowano przed przetwornikami wysokotonowymi, ulokowanymi po bokach obudowy. Układy dwudrożne dopełniają owalne przetworniki nisko-średniotonowe.
Zespoły obydwu kanałów mocno od siebie odsunięto, na co pozwoliła jedna z największych (najszerszych, najdłuższych) obudów, mierząca ponad metr. Klipsch Cinema 400 nie będzie jednak nieustawny, bo przecież niemal każdy współczesny telewizor taki soundbar z łatwością "zaabsorbuje".
Klipsch Cinema 400 - subwoofer
Subwoofer jest proporcjonalnie duży - również największy w tym teście, z 20-cm głośnikiem; nie jest to coś niebywałego w całym przekroju subwooferów, ale wśród subów towarzyszących soundbarom, jednak generalnie małych, to już spory kaliber. Systemu Klipscha nie schowamy tak dyskretnie, jak wiele innych, będziemy go z daleka widzieć i z daleka słyszeć...
Klipsch Cinema 400 - funkcje sieciowe
Pod względem funkcjonalnym Cinema 400 mieści się w wysokich stanach klasy średniej. Zacznijmy jednak od braków. Podstawowy dotyczy układów sieciowych, nie ma więc ani komunikacji Wi-Fi, ani LAN.
Ale muzykę ze smartfonów, tabletów i innych gadżetów i tak odtworzymy, i to bezprzewodowo, bo Klipsch uratował sytuację instalując Bluetooth (nie wiemy, jaki standard kodowania mu towarzyszy).
Klipsch Cinema 400 - złącza i układ akustyczny
Jest HDMI (ale tylko jako wyjście z protokołem ARC), wejście cyfrowe (optyczne) oraz analogowe. Wśród tych gniazd dostrzeżemy jeszcze lekko zaskakujące wyjście subwooferowe (RCA); spokojnie, dostarczony w zestawie subwoofer jest bezprzewodowy, a złącze w listwie można traktować jako rezerwowe.
Klipsch Cinema 400 dekoduje wyłącznie Dolby Digital, a układ akustyczny nie jest zbyt wymagający. Mamy więc regulację głośności i niezależną od niej regulację poziomu najniższych rejestrów (subwoofera).
Tryb przestrzeni wirtualnej jest tylko jeden i sprowadza się do najprostszego włącznika. Na podobnej zasadzie działa uwypuklanie dialogów i kompresja dynamiki (tryb nocny).
Klipsch Cinema 400 - odsłuch
Nie będziemy długo czekać na emocje. Niewielu dorówna czy nawet zbliży się do Klipscha pod względem rozmachu i otwartości brzmienia. Dźwięk jest żywy, spontaniczny, radosny.
Można odnieść wrażenie, że Klipsch Cinema 400 cały czas się popisuje, ale pomysły są ciekawe i wciąż pozostawiające brzmienie w ogólnych granicach naturalności, a czasami zbliżające się do niej znacznie bliżej niż spokojniejsi, lepiej ułożeni konkurenci. Gramy albo nie zawracamy sobie głowy.
Przy takiej jeździe (po bandzie bez trzymanki) trudno zachować perfekcyjną równowagę, jednak nawet gdy pojawi się drapieżność, to udaje się jej wkomponować w całość, na swój sposób harmonijną, chociaż specyficzną. Dolna średnica jest osłabiona, ale to bolączka wielu soundbarów.
Sama listwa nie odtwarza jej w pełnej krasie, a subwoofer przyjemnie mruczy (o tym za chwilę) jeszcze niższymi tonami, nie łącząc swojego brzmienia z listwą tak płynnie, aby osiągnąć optymalne wypełnienie tego zakresu.
Z tym trzeba się pogodzić, ale wobec innych walorów nie będzie to problematyczne, o ile nie będziemy podchodzić do oceny z audiofilskimi kryteriami i pryncypialnością względem charakterystyki tonalnej.
Góra pasma jest dźwięczna, błyszcząca, iskrząca. Klipsch Cinema 400 to jeden z najlepszych soundbarów jeśli chodzi o stereofonię, gra szeroko i precyzyjnie ustawia lokalizacje.
Tryb przestrzenny ustawi każdego do pionu (albo wbije w fotel). Nie ma żadnych wątpliwości, że dodatkowa elektronika pracuje. Dźwięk przechodzi w inny wymiar. Szkoda tylko, że nie przewidziano stopniowania wirtualnej przestrzeni.
Umiar zachowano natomiast w trybie podbicia dialogów, skutecznie, ale bez nachalności. Taka skrzynia basowa powinna zagrzmieć - i grzmi, bas jest potężny, obfity, niski, filmowo tłuściutki.
Można czepiać się słabszej dokładności i uboższych wybrzmień w wyższym podzakresie, ale jako "dopalacz" soundbara sprawdza się z nawiązką. Zwłaszcza w konfiguracji fabrycznej Klipsch nie żałował poziomu najniższych rejestrów, wolałem go obniżyć o dwa "oczka-światełka". Moc, przestrzeń, efekty - będą z wami.