Loewe swoją produktową tożsamość opiera w znacznej mierze na oryginalności i ekskluzywności, co doskonale widać w telewizorach. Koncepcja sub-sat, dopiero wracająca po wielu latach nieobecności, wreszcie pozwala wyraźniej wyróżnić się z tłumu producentów soundbarów… którymi Loewe też się zajmuje.
Soundbary mają w katalogu Loewe swój własny dział, podobnie jak głośniki bezprzewodowe oraz systemy multiroom, natomiast do nowo utworzonej (!) kategorii sprzętu kina domowego należy wyłącznie system We. Boost.
Zgadzamy się, że sub-saty zapewniają lepszy dźwięk dookólny niż nawet najbardziej rozbudowane soundbary, jednak to dość ryzykowna, obosieczna sugestia, że nawet najlepsze systemy soundbarowe nie są godne miana kina domowego; zwłaszcza dla firm takich, jak Loewe, deprecjonowanie soundbarów, aby wylansować sub-saty, wydaje się ryzykowne.
Loewe We. Boost - przetworniki
Ale może to tylko pomyłka, a my przeceniamy jej znaczenie. System Loewe We. Boost składa się z pięciu elementów – czterech satelitów i subwoofera – a producent określa tę konfigurację podobnie jak Hisense, mianem 4.1.2. I również tym razem nie tylko satelity przednie mają sekcję zajmującą się kanałami sufitowymi, lecz również tylne. Wynika to nie tylko z oględzin, ale również ze specyfikacji producenta.
W każdej satelicie znajduje się system dwudrożny, złożony z 10-cm przetwornika nisko-średniotonowego oraz 38-mm wysokotonowego, promieniujący do przodu, a do góry skierowano 5-cm przetwornik szerokopasmowy. Mimo to każdy satelita ma oznaczenie swojej roli i pozycji w systemie, nie można ich rozstawiać dowolnie, bowiem transmisja jest bezprzewodowa i nie możemy zmienić jej "adresów".
Forma satelitów nawiązuje do popularnych głośników bezprzewodowych. Obudowa jest pokryta szarą maskownicą. Subwoofer ma już formę bardziej typową, z 18-cm głośnikiem umieszczonym na dolnej ściance. Pod względem transmisji sygnału audio system jest bezprzewodowy, jednak nie oznacza to całkowitego braku kabli, bo te muszą dostarczyć napięcie z sieci do każdego komponentu; nie ma tutaj zasilania akumulatorowego, które też ma swoje minusy.
Loewe We. Boost - złącza
Wszystkie sygnały audio płyną drogą radiową, do czego niezbędny był jeszcze moduł nadawczy. Ma on formę krążka, przypomina nowoczesne sieciowe odtwarzacze A/V. Podłączamy go do telewizora przewodem HDMI (z eARC), obsługuje sygnał Dolby Atmos (a także "zwykły" Dolby Digital), ma też wejście analogowe (3,5-mm) oraz odbiornik Bluetooth, nie ma jednak funkcji sieciowych.

Ciekawostką jest dodatkowe wyjście niskopoziomowe (analogowe) dla… kanału centralnego. Wątpię, aby znalazło praktyczne zastosowanie, bo kto, kupując tak zgrabny zestaw jak Loewe We. Boost, będzie chciał burzyć jego estetykę głośnikiem centralnym ze zupełnie innej serii?
Loewe We. Boost - obsługa
Loewe podkreśla prostą obsługę We. Boost, który ma być systemem gotowym do natychmiastowego użycia zaraz po wypakowaniu go z kartonu. Bez żadnych konfiguracji, kalibracji i dodatkowych ustawień. Jedyną rzeczą, o jaką należy zadbać, jest znalezienie odpowiedniego miejsca dla satelitów, subwoofera oraz podłączenie ich do zasilania.
Loewe We Boost jest wyposażony w zdalne sterowanie, a pilot oprócz funkcji podstawowych (regulacja głośności czy wybór źródeł) ma kilka dodatków. Niektóre z nich (tryby przestrzenne) są bardzo skromnie udokumentowane w instrukcji obsługi i można się jedynie domyślać (lub sprawdzać) jakie pełnią zadania.
Loewe We. Boost - tryby
Podstawowym trybem jest Surround, drugim Dual Stereo (satelity przednie i tylne odtwarzają wówczas to samo, nie ma opcji wyłączenia kanałów tylnych w przypadku źródeł stereo), dodatkowo jest tryb nocny (kompresja dynamiki).
Można wszystko "odpalić" w ustawieniu fabrycznym, jednak pomimo zapewnień producenta o braku procedur konfiguracyjnych, co nieco znajdziemy i warto z tego skorzystać.
Mamy podstawową regulację barwy (tony wysokie i niskie), a także – i to jest sprawa kluczowa – regulacje poziomu i opóźnień w każdym kanale niezależnie (wraz z sygnałami testowymi)! Wyświetlacz, który pozwala się w tym wszystkim zorientować, jest częścią pilota.
Loewe WE. BOOST - odsłuch
Doświadczenia z Loewe We. Boost rozpocząłem od trybu stereofonicznego, chociaż wstępem poprzedzającym uruchomienie urządzenia było wyregulowanie wszystkich parametrów – zgodnie z kompletną, wielokanałową procedurą.
Jeżeli stereo… to od razu tryb Dual Stereo, w którym kanały tylne grają jednak na tyle głośno, że jest to raczej ustawienie "imprezowe", pokrywające dźwiękiem dużą powierzchnię, a mniej odpowiednie do typowych odsłuchów. Dlatego ostatecznie również do odsłuchu muzyki lepiej sprawdza się podstawowy tryb Surround, w którym też pracują wszystkie kanały, ale tylne pełnią rolę dopełniającą. Producenci kształtują profile dźwiękowe, charakterystyki częstotliwościowe i przestrzenne wedle własnego uznania i rozpoznania potrzeb klientów.
Brzmienie jest spójne i gładkie, tonalnie minimalnie obniżone, przez to przyjemne i komfortowe – do muzyki w sam raz. Niskie tony są mocne i dynamiczne; na tyle aktywne, że ani trochę więcej nie byłoby już potrzebne; prędzej zastanawiałbym się nad tym, czy ich nie obniżyć.
Po przesłuchaniu kilku utworów i kilku zmianach nie zdecydowałem się jednak na trwałą redukcję poziomu w kanale subwoofera (chociaż będzie to też zależało od jego ustawienia w pokoju).
Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to bas tak obfity jak z Hisense HT Saturn, gdzie równoważy on wyeksponowane wysokie tony i rozwinięte efekty dookólne. Loewe We. Boost ma charakterystykę lepiej wyrównaną, a więc z większym udziałem średnich tonów.
Rezultaty w kinie domowym zależą w dużym stopniu od dokładności wstępnej procedury kalibracyjnej. Gdy się do niej przyłożymy, system zagra obszerną, ale nieprzesadzoną przestrzenią, z dobrą lokalizacją źródeł.
Efekty sufitowe pozostają na drugim planie – to znacznie lepiej niż gdyby miały natrętnie się wtrącać (co w niedrogich systemach soundbarowych czasem się zdarza).
Loewe We. Boost ładnie odtwarza dialogi, wolne od krzykliwości i syczących sybilantów. Poziom basu można sobie wyregulować. Kto jednak nie chce się tym pogubić, może spokojnie pozostać z ustawieniem fabrycznym – jest całkiem dobre, "kulturalne".