Producent oczywiście obiecuje udoskonalenia i faktycznie widać sporo zmian. Najważniejsza od strony techniczno- akustycznej dotyczy sposobu instalacji głośnika wysokotonowego.
Chociaż nie jest on - we właściwy dla najlepszych konstrukcji B&W sposób - zamontowany autonomicznie na górnej ściance zasadniczej obudowy, to przynajmniej jedną zaletę takiego rozwiązania udało się przenieść do konwencjonalnej aranżacji - głośnik wysokotonowy jest teraz izolowany od wibracji obudowy za pomocą ringu ze specjalnego żelu tłumiącego drgania.
Nie jest to pomysł zupełnie oryginalny (stosuje go kilku innych producentów), ale na pewno wartościowy i "dający punkty" nowej serii S2. Inna jest sama kopułka ("double dome").
Modyfikacja polega na wzmocnieniu zewnętrznej części aluminiowej kopułki (przy jej łączeniu z zawieszeniem, od wewnętrznej strony) cienkim pierścieniem (też aluminiowym), co poprawia właściwości mechaniczne układu drgającego. Dosłownie nie jest to podwójna kopułka, ale gdyby nazwali ją "ring dome", to przecież kojarzyłaby się ze zupełnie innym typem membrany.
Zmieniono też konstrukcję głośnika nisko-średniotonowego, membrana wciąż jest w głównej części kevlarowa, ale umieszczony w jej centrum stożek, przypominający mniej niż poprzednio korektor fazy, został wykonany z materiału o wysokiej stratności (dość twardej pianki).
Wymiary regularnej, prostopadłościennej obudowy, średnice głośników i umiejscowienie wszystkich elementów, wraz z bas-refleksem na tylnej ściance, nie uległy zmianie. Mimo to ławo dostrzeżemy różnice w wyglądzie i możemy je różnie oceniać.
Tylna ścianka nowych CM1 S2 wygląda dokładnie tak jak poprzednio - zajmuje ją firmowy moduł terminala przyłączeniowego połączonego z dużym profilem wylotu bas-refleks.
Dzięki nowemu sposobowi montowania obydwu głośników wyeliminowano z pola widzenia wszystkie śruby - teraz są schowane pod aluminiowymi pierścieniami, więc jest dyskretniej, tym bardziej, że znacznie zmniejszono średnicę pierścienia wokół wysokotonowego, który wcześniej od razu przyciągał uwagę.
Z kolei przed samą kopułką dodano siateczkę, której nie możemy zdjąć sami - w ten sposób nie próbowano jednak CM-ów uczynić piękniejszymi, lecz rozwiązano problem mechanicznych uszkodzeń, jakie wcześniej zbyt często występowały w przypadku odkrytej kopułki (zwłaszcza w sklepach).
Główna maskownica, bardzo cienka (nie powinna zaburzać promieniowania), trzymana przez magnesy, zasłania prawie całą powierzchnię przedniej ścianki, odsłaniając tylko na dole wąski fragment, na którym pojawia się logo firmy (od kilku lat jest to tylko i wyłącznie pełna nazwa Bowers & Wilkins, oficjalnie w żadnym przypadku B&W, chociaż sami posługujemy się w tekstach tym zrozumiałym dla wszystkich skrótem).
Dostępne są trzy wersje kolorystyczne - dwie lakierowane (czarny na wysoki połysk, biały satynowy) oraz jedna fornirowana (rosenut - tradycyjny dla B&W). Prosta, ale idealnie spasowana i wykończona, proporcjonalna skrzyneczka małego monitora.
Odsłuch
Współczesne brzmienie B&W nie jest ortodoksyjne i pryncypialne. Ale może być bardzo różne. Już pierwsze CM1 grały "wyczynowo" - z takich maluszków taki bas… Głośnik był stworzony dla tych, którzy kupują małe monitorki z jakichkolwiek powodów, poza jednym - nie próbują tym sposobem uciekać przed niskimi tonami.
Nie był to bas dosłownie potężny ani niski, lecz tak umiejętnie ustawiony, że robił wrażenie - i niemal to samo można napisać o działaniu nowych Bowers & Wilkins CM1 S2, przynajmniej w zakresie niskich częstotliwości.
Może jest nawet jeszcze lepiej, co nie znaczy, że basu jest jeszcze więcej - trochę mniej wyeksponowany, ale wciąż efektowny, pojawiający się przy każdym materiale, w którym w ogóle został nagrany, odpuszczający tylko najniższe rejestry.
Ma delikatniejsze uderzenie niż z pierwszych CM1, jest okrąglejszy, bardziej soczysty, ocieplający i łagodzący, ale cały czas obecny i przez to wręcz imponujący - przecież słuchamy konstrukcji o objętości netto znacznie poniżej dziesięciu litrów! Zwłaszcza przejście z Amphionów ujawnia zupełnie inny profil, wprowadza inny klimat.
W tym porównaniu Bowers & Wilkins CM1 S2 grają wręcz dostojnie i obficie, rozciągają pasmo "na oko" o całą oktawę w dół. Ale - co ważne - balans tonalny nie jest wcale przesunięty ku niskim częstotliwościom w sposób obciążający i zaciemniający. Wysokie tony nie są ostre, lecz dają dużo delikatnego detalu i odpowiednią dawkę blasku.
Środek pasma jest ważny, ale nie najważniejszy - słychać przecież o wiele więcej na skrajach pasma. Wcale nie przeszkadza to płynności wokali, które wybrzmiewają długo i czysto, nie wpadając w najmniejszą natarczywość.
To brzmienie nie atakuje, nie szarpie, ucieka od twardości i suchości, jest plastyczne, swingujące, ciepłe i radosne, ale nie nazbyt lekkie. Nie damy się oszukać, że stoją przed nami duże paczki, to wciąż "mały dźwięk", jednak mający bardzo przyjazny, ocieplony klimat i wyjątkowy w swojej klasie, nisko rozciągnięty, soczysty bas.
Andrzej Kisiel