Mogłoby się wydawać, że Szwajcaria, kraj o niewątpliwie bardzo wysokiej kulturze technicznej, powinien być matecznikiem wielu firm audiofilskich, zwłaszcza hi-endowych. I jest kilka znanych marek stamtąd pochodzących, ale tych kilka można policzyć na palcach jednej ręki. A wśród nich tylko jeden specjalista od głośników – właśnie Piega.
Już tylko dlatego firma ta może rościć sobie prawo do pozycji najważniejszego reprezentanta szwajcarskiej techniki głośnikowej. Ale trzeba przyznać, że występuje w tej roli z wielkim zaangażowaniem, a także pewną wyniosłością - Piega ma własne pomysły, bardzo zaawansowaną technikę i “pozycjonuje” swoje produkty, a więc i swoją markę, dość wysoko.
Większą część propozycji Piegi można zaliczyć do hi-endu, a produktów niskobudżetowych nie znajdziemy wcale – w przypadku Piegi za bardzo umiarkowane cenowo należy uznać kolumny kosztujące kilka tysięcy za parę.
W tej sytuacji jubileuszowy Twen plasuje się w tańszej połowie oferty. Dlatego też w konstrukcji tej Piega nie mogła pokazać wszystkich najbardziej zaawansowanych patentów, jednak przypomni nam dwie najbardziej charakterystyczne cechy większości konstrukcji Piegi – wstęgowy głośnik wysokotonowy i aluminiową obudowę.
Prapoczątkiem firmy jest właśnie sam przetwornik wysokotonowy – Piega powstała w roku 1986 nie jako firma zajmująca się konstruowaniem kompletnych zespołów głośnikowych, ale produkowaniem i dostarczaniem innym producentom (i zapewne w tamtych słodkich czasach również hobbistom) wstęgowego tweetera.
Niedługo potem pojawiły się całe kolumny głośnikowe, z obudowanymi początkowo składanymi z tradycyjnych stolarskich materiałów, w roku 1993 pierwsze łączące stal i mdf, a dziesięć lat temu z aluminium.
Materiał ten stopniowo zdobywał coraz większy udział w ofercie, aby obecnie całkowicie ją opanować – dzisiaj wszystkie modele Piegi mają choćby częściowo aluminiowe obudowy.
Zastosowanie aluminium nie jest celem samym w sobie, i projektanci zdają sobie sprawę, że nie załatwia to sprawy od strony akustycznej – dlatego od dawna eksperymentują, łącząc aluminium z mdf-em, lub co najmniej wyklejając aluminiową obudowę matami bitumicznymi – samo aluminium ma zbyt małą stratność wewnętrzną, i bez takiej pomocy może rezonować.
Aluminium, odpowiednio przygotowane, może świetnie połączyć zalety estetyczne i akustyczne – cienkościenne konstrukcje ułatwiają uzyskanie koniecznej wewnętrznej objętości obudowy przy mniejszych gabarytach zewnętrznych – w porównaniu do tradycyjnych obudów z mdf-u (objętość zajmowana przez same ścianki to nawet kilkadziesiąt procent całkowitej objętości kolumny!).
Aluminium daje dużą swobodę w kształtowaniu formy obudowy i pozwala osiągnąć najwyższą precyzję wykonania detali.
Twen też wyjątkowy
Udoskonalając swoje obudowy, Piega nie pozostawiła jednak na boku przetworników wstęgowych, które zapoczątkowały historię firmy. Na początku lat 90. zadebiutował wstęgowy głośnik średniotonowy, a w roku 2000. koaksjalny układ średnio-wysokotonowy złożony z przetworników wstęgowych. Tego cuda techniki nie znajdziemy w Twenie, ale test tak wyposażonej konstrukcji już czeka w kolejce.
Twen też jest wyjątkowy, i chociaż ani wstęgowy tweeter, ani aluminiowa obudowa nie jest zaskoczeniem, to sam jej kształt – już tak. Twen, chociaż w bezwzględnej skali wcale nie bardzo szeroki (25cm), jest prowokacyjnie szerszy, niż tego wymagają same głośniki – tutaj bardzo małe, o całkowitej średnicy 12-cm.
Dopóki jeszcze maskownica jest założona, nie dostrzegamy tej dysproporcji, chociaż trudno nie zauważyć innej szczególnej cechy – obudowa jest bardzo płytka, jej głębokość jest dwa razy mniejsza niż szerokość.
Co więcej, jej poziomy przekrój jest trójkątem, więc mimo cienkich aluminiowych ścianek, jej objętość jest bardzo niewielka – w relacji do znacznej powierzchni frontu. W tej sytuacji staje się zrozumiałe, że same głośniki nie mogły być większe, bo takie zwykle wymagają też większej objętości, niż pozostająca do dyspozycji wewnątrz Twena.
Użycie dwóch 12-cm nisko-średniotonowych w takiej obudowie nie jest więc nieporozumieniem, chociaż można powtórzyć pytanie, dlaczego samej obudowie nadano właśnie taką formę. Wbrew zwyczajom, ale nie bez sensu – szeroka przednia ścianka podnosi efektywność.
Duńskie przetworniki
Dwa 12-cm głośniki swoją całkowitą powierzchnią membran, amplitudą i w końcu ilością powietrza, jakie mogą "przepompować", nie sięgają poziomu nawet jednego głośnika 18- cm - pomoc szerokiej przedniej ścianki może być więc kluczowa. A co do wyglądu... patrząc na Twena bardzo łatwo zapomnieć o "obowiązujących" wąskich słupkach, bo Twen prezentuje się bardzo harmonijnie i subtelnie.
Nie przesadzajmy – 25-cm szerokości, zwłaszcza przy 12-cm głębokości, to nic trudnego do ustawienia nawet w małych pokojach, pod warunkiem wszakże, że ustawiamy coś ładnego, co chcemy widzieć, a nie chować po kątach. A Twen warunek bycia czymś dekoracyjnym zdecydowanie spełnia.
Formę Twena opracował znany szwajcarski projektant Hannes Wettstein, i trzeba zgodzić się z deklaracjami producenta, że jest doskonałą kombinacją techniki i estetyki, jak też że tworzy inspirującą alternatywę względem innych kolumn dostępnych na rynku. Trudno też przeoczyć, że dzięki ich płaskości Tweny łatwo skomponować z nowoczesnym telewizorem.
Sama technika głośnikowa ma w Twenie dwa oblicza. Klasycznemu już, ale własnemu wstęgowemu tweeterowi Piegi towarzyszą dwa 12-cm przetworniki nisko-średniotonowe sprowadzone z Danii.
Piega specjalnie się tym nie chwali, ale o ile wstęgowo jest samowystarczalna, to głośniki dynamiczne od dawna sprowadza z różnych firm duńskich. Obecnie w najlepszych modelach znajdziemy Revelatory Scan-Speaka, a w trochę tańszych, w tym w Twenie – Peerlessy nowych serii HDS i SDS.
Membrany 12-cm głośników zastosowanych w Twenie są celulozowe, a ich układy magnetyczne ekranowane. Tak małe i znajdujące się obok siebie głośniki mogłyby pracować w tym samym pasmie nisko-średniotonowym, tworząc z głośnikiem wysokotonowym układ dwudrożny, ale producent podaje, że Twen to układ dwuipółdrożny, czyli z dolnym głośnikiem ograniczonym do zakresu niskotonowego.
To jednak nie przeszkadza i niskotonowemu, i nisko-średnionowemu wspólnie sterować układem bas-refleks, którego wylot ma postać wąskiej poziomej szczeliny widocznej tuż pod głośnikami.
Aż szarpie mębraną
Ponownie przywołując kształt obudowy można dojść do wniosku, że Tweny dałoby się też powiesić na ścianie, gdyby tylko udało się odczepić kwadratową podstawę i odsunąć je na odległość wymaganą przez wystające trzpienie przyłączeniowe. W szczegółach przygotowane do takiej instalacji są dwie znacznie mniejsze konstrukcje AP3/AS3, mające podobny jak w Twenie, trójkątny przekrój obudowy.
Maskownica to ażurowa płyta stalowa, mocno trzymająca się wygiętymi skrzydełkami wsuniętymi w wąskie pionowe szczeliny. Jeżeli ją zdejmiemy, to cienka membrana głośnika wysokotonowego nie jest już niczym chroniona - to akustycznie bezkompromisowe rozwiązanie, ale nieco ryzykowne.
Sami się o tym przekonaliśmy, zbliżając do głośnika metalowy śrubokręt. Bardzo silny układ magnetyczny, znajdujący się za membraną, gwałtownie nim szarpnął... i cały głośnik do wymiany.
Ale i bez współpracy magnesu, palce dzieci z łatwością odnajdą błyszczącą membranę i zrobią jej krzywdę. Tweny z maskownicą wyglądają wciąż ciekawie, a jak wskazuj ą pomiary, nie ma ona zbyt dużego wpływu na charakterystykę.
Odsłuch
Piega jest najlepiej znaną szwajcarską firmą głośnikową, i szczerze mówiąc, inne w ogóle nie przychodzą mi do głowy. Czy w związku z tym na podstawie próbek Piegi można wnioskować, jaka jest "szwajcarska szkoła brzmienia"? Zostawmy jednak wszelkie szkoły i style, tu i teraz chodzi nam konkretnie o Twena.
Ta nieco zaskakująca konstrukcja ma w ofercie Piegi specjalny, indywidualny status, ale jej brzmienie jest zupełnie regularne, prawidłowe, wręcz wybitne w swoim zrównoważeniu. Najwyraźniej politycznie ważna rola Twena zmobilizowała konstruktorów do ustalenia maksymalnie liniowej, neutralnej charakterystyki, a wcale nie prowokowała do kreowania oryginalnego, zaskakującego obrazu dźwiękowego.
Ale to wcale nie szczególna właściwość Twena, lecz przyjęty już dawno kurs Piegi, którego Twen jest tylko dobrym przykładem. To godne uznania, chociaż dla niektórych taka normalność i zupełny brak fajerwerków nie będzie całkowicie satysfakcjonujący.
Skala dźwięku, jaką może obsługiwać Twen, na pewno nie jest imponująca, jeżeli porównamy ją do większości kolumn wolnostojących z tego zakresu cenowego (testowanych przez kilka minionych miesięcy).
Jest jednak w brzmieniu Twena dojrzałość, wypełnienie, brak wyszczuplenia, powodowanego przez wycofanie przełomu niskich i średnich tonów, charakterystycznego dla wielu układów dwudrożnych, również wolnostojących, mimo że sam bas może być dobrze zaznaczony, a nawet rozciągnięty.
W Twenach proporcje są inne – przy umiarkowanych poziomach głośności otrzymujemy dźwięk mocny, nasycony, świetnie zintegrowany, bez śladu osłabienia niższego środka.
Wręcz przeciwnie – powyższe cechy i ogólne wrażenie dźwięku spójnego wynikają w dużej mierze z tego, że średnica jest lekko uprzywilejowana, ale bez zaakcentowania jej wyższego podzakresu, co kształtuje wrażenie naturalności i komunikatywności, bez napięcia i agresywności.
Dopiero większe głośności lub znaczniejsze skoki dynamiki powodują, że dźwięk poddaje się kompresji, i zamiast rozwijać, spłaszcza się, objawiając limity skromnego układu głośnikowego.
Twen – to chyba oczywiste – nie jest mocarzem basu. Wydaje się on sięgać całkiem nisko, ale pozostaje delikatny, zmiękczony, z tym że bardzo ładnie połączony ze środkiem. Jest to minimum, które czyni dźwięk kompletnym i komfortowym, i pozwala plany zakupu subwoofera odsunąć na później.
Tym bardziej, że bardzo umiejętnie i elegancko zharmonizowano obydwa skraje pasma – pozwalając mocnej średnicy grać pierwsze skrzypce, również wysokie tony są jej podporządkowane, wplecione, nie aspirują do roli pierwszoplanowej, chociaż to przecież głośnik wysokotonowy jest w tym zestawie prawdziwym technicznym rodzynkiem.
Jego jakość nie objawia się jednak najmniejszym efekciarstwem, a jedynie – i aż – subtelnością, czystością bogato różnicowanych wybrzmień; mimo to nie przykuwają one uwagi, nie rozjaśniają całego brzmienia.
W ogólnym wrażeniu Tweny nie wynoszą na wysoki poziom analityczności, nie brzmią nadzwyczaj krystalicznie, lecz spokojnie, bez nerwowości, przerysowań i przebarwień, tyle że pewną kreską malują brzmienie kompetentne, uporządkowane.
Ograniczenia dynamiczne nie pozwalają uznać ich za w pełni uniwersalne, ale wszelka muzyka oparta na instrumentarium akustycznym zabrzmi bardzo wdzięcznie i prawdziwie.