Tak szczupłe konstrukcje widujemy również w popularnych systemach kina domowego, i choć wynika to nawet nie z oszczędności, ile z oczekiwań klientów, chcących uniknąć "zagracania" sobie salonu dużymi paczkami, to na skutek umiarkowanych gabarytów i zainstalowanych w nich przetworników, "patyczaki" z zestawów z jednego pudełka nie przetwarzają całego pasma i potrzebują subwooferowego wsparcia - niebędącego niczym specjalnym w tego typu systemach; ale nawet w takiej sytuacji nie osiągają wyżyn w jakości dźwięku, ani nawet w jakości wykonania (zwykle plastikowego) - są przecież kierowane na rynek masowy, niskobudżetowy, gdzie całe "kino" kosztować ma najwyżej dwa-trzy tysiące złotych.
Skojarzenie konstrukcji System Audio z taką "filozofią" jest więc powierzchowne, choć nie do końca pozbawione podstaw. Wspólny mianownik jest już znany - kolumny mają być wąskie i pracować na bazie małych przetworników, niezależnie od stojących za tym intencji - czy chodzi o wygląd, czy o właściwości akustyczne?
System Audio sprytnie łączy jedno z drugim, gdyż zapowiada, że małe przetworniki dostarczają lepszy dźwięk niż duże, a jednocześnie nie trzeba zapowiadać estetycznych walorów szczupłych kolumn - widać je jak na dłoni.
Faktem jest jednak, że na szczupłości podobieństwa do tanich patyczaków się kończą. Dla uzyskania odpowiedniego potencjału niskotonowego, zainstalowano poważną baterię przetworników, liczebniejszą i złożoną z jednostek wysokiej klasy, a dla zapewnienia odpowiednich warunków pracy w zakresie niskotonowym, obudowa ma już większą głębokość - niespotykaną w kolumienkach zestawów "z jednego pudełka".
Anorektyczny profil znika, gdy spojrzymy na Aurę, Mantrę czy jakiekolwiek inne kolumny SA z boku - nabieramy wówczas większego zaufania, że potrafią one przetwarzać dość szerokie pasmo bez pomocy subwoofera.
Nie znaczy to, że głębokość kolumn SA staje się kłopotliwa (tak sądzę) - niespełna 30 cm nie powinno nikomu przeszkadzać, zarówno przy ustawieniu pod ścianą, jak i w rekomendowanym oddaleniu, tyle że nie są to kolumny podążające za modą spłaszczania wszystkiego, co ma towarzyszyć telewizorowi.
Przy tej okazji dodajmy, że w serii Aura jest też głośnik centralny - Aura 10AV, który może też w razie wielokanałowej konieczności posłużyć jako głośnik efektowy, a także mniejsza konstrukcja wolnostojąca - Aura 30, z układem dwuipółdrożnym (dwie 12-tki z 25-mm kopułką).
System Audio Aura 60, tak jak Mantra 60, to układ trójdrożny. Jego akustyczna specyfika polega na "rozmienieniu na drobne" zwyczajowego jednego lub dwóch głośników niskotonowych - są tutaj aż cztery, chociaż małe, a łączna powierzchnia ich membran jest tylko nieco mniejsza od powierzchni membrany głośnika 8-calowego.
To już dużo, chociaż nie bardzo dużo, ważna jest też dopuszczalna amplituda, która też wzrasta z dużymi głośnikami; ostatecznie układ czterech 12-tek ma w przybliżeniu wydajność, mierzoną "amplitudą objętościową" (objętością przepychanego powietrza w jednym cyklu przy maksymalnej amplitudzie) podobną jak tylko jedna dobra 18-tka (tutaj odnoszę się do średnicy koszy, a nie membran), dodatkowe zalety wynikają z prowadzenia tak "rozbitego" układu drgającego przez cztery niezależne układy napędowe; cztery cewki zamiast jednej (nawet nieco większej), będą miały większą wytrzymałość cieplną, a mniejsze membrany będą lepiej "kontrolowane".
Przetwornik (przetworniki) niskotonowy jest dokładnie tego samego typu co średniotonowy, jest to też ten sam typ, który zastosowano w Mantrze 60 (producent potwierdza w szczegółowej specyfikacji); to bardzo dobra, choć nie bardzo droga (zwłaszcza dla producentów) 12-tka z serii SDS Peerlessa, tutaj zmodyfikowana co najmniej poprzez dodanie mniejszego pierścienia ferrytowego, wprowadzającego częściowe ekranowanie magnetyczne. Baterię niskotonową utworzono łącząc cztery takie jednostki szeregowo-równolegle.
Inny niż w Mantrze jest typ przetwornika wysokotonowego - tam był to kopułkowo-pierścieniowy (wywodzący się ze znanego "DX-a" Vify), tutaj jest klasyczna kopułka, z popularnej serii BC, ekranowana magnetycznie.
Odsłuch
Szczupłość kolumn System Audio Aura 60 nie przesądza o szczupłości ich brzmienia, co zresztą wiemy już z poprzednich testów. Cudów nie ma, nawet duża liczba malutkich przetworników nie dogoni większego, "normalnego" woofera w przetwarzaniu najniższego basu; tajemnica harmonijnego brzmienia System Audio Aura 60 leży w takim ukształtowaniu charakterystyki przetwarzania - nie tylko zakresu basowego, ale w całym pasmie - żeby to niedociągnięcie ukryć.
Nie tyle w ferworze pracy górnego basu, co raczej wycofania tych elementów części średnio-wysokotonowej, których nadmierna (czy choćby standardowa) aktywność mogłyby uczynić brzmienie zbyt natarczywym i rozjaśnionym.
Uchwycenie tego momentu, aby równocześnie nie przesadzić i dźwięku nie skrzywić na dobre, wymaga wyczucia oraz doświadczenia. Niektóre nagrania ujawniały lekko nosową manierę, lecz nie szkodziło to zasadniczej naturalności, świeżości a nawet swobodzie.
Nie jest to brzmienie spektakularnie rozwinięte w dynamice, w nagraniach rockowych nie wykazuje energetyczności kilku innych kolumn tego testu; jest raczej nastrojowe i wysmakowane, przy tym bardziej skupione niż rozproszone (wcale nie tworzy obszernej aury, wbrew sugestii płynącej z wąskiej obudowy).
Jeżeli przede wszystkim tego oczekujemy, to świetnie, a dostaniemy jeszcze więcej - bo skala dźwięku jest zupełnie satysfakcjonująca, bas czysty (choć ani niski, ani szybki, to daje prawidłowy "odczyt" 90 procent tego, co jest w nagraniu).
Efektem dodatkowym, całkiem przyjemnym, jest lekkie podniesienie sceny (dzięki fizycznie wysokiemu położeniu głośnika wysokotonowego).
Środek pasma jest elegancko wypracowany - ma ładną barwę, subtelną plastyczność, a jednocześnie nie wypycha głosów, pozwala pokazać źródła dźwięku w dystansie, w perspektywie dość głębokiej sceny, choć nie jest to też jakaś nienaturalna hiperprzestrzeń - znowu górą umiar i kultura.
Andrzej Kisiel