Na serię MusicLink składają się trzy kompaktowe urządzenia: wzmacniacz Marantz HD-AMP1, przetwornik Marantz HD-DAC1 oraz odtwarzacz Marantz CD HD-CD1, który trafił właśnie do naszego testu.
Każde z tych urządzeń ma obudowę o szerokości nieznacznie przekraczającej 30 cm. Oferowane są dwie wersje kolorystyczne - czarna i srebrna. Aby osiągnąć trochę firmowej klasyki, zastosowano dodatki imitujące drewno, w przypadku odtwarzacza są to boczne ścianki oraz maskownica szufl ady.
Chociaż to tylko tworzywo, wrażenie jest całkiem niezłe, tym bardziej, że resztę obudowy wykonano już z metalu (front ze szczotkowanego aluminium). Marantz HD-CD1 jest dość wysoki, można byłoby do niego zmieścić dwa Denony DCD-100. Uwagę skupia centralny panel z klasyczną szufl adą oraz obszernym wyświetlaczem. Kilka przycisków sterujących odtwarzaniem elegancko wtapia się w tło.
Marantz HD-CD1 nie zdradza zainteresowania innymi nośnikami niż płyta kompaktowa, nie ma też portów USB. Nawet w formule czystego odtwarzacza CD na pewno bardzo przyda się wyjście słuchawkowe, a jest ono zakończeniem dobrego wzmacniacza słuchawkowego z regulacją głośności (za pomocą wygodnego pokrętła).
Tylna ścianka HD-CD1 wygląda jak w klasycznych odtwarzaczach CD - analogowe wyjście RCA (o stałym poziomie); dwa wyjścia cyfrowe (jedno optyczne i jedno współosiowe) - to wszystko (i jeszcze złącza sygnałów sterujących).
Marantz HD-CD1 specjalizuje się w odtwarzaniu płyt CD i jego kompetencje, jeśli chodzi o fizyczne nośniki, nie sięgają dalej, nie ma tu też mowy o materiałach wysokiej gęstości, bo do takich nie zaliczamy plików WMA, MP3 oraz AAC, które odtworzymy z CD lub CD-R/RW.
Jak przystało na urządzenie Marantza, a zwłaszcza to, nad którym czuwał sam Ken Ishiwata, Marantz HD-CD1 jest bardzo porządnie zbudowany, znajdziemy w nim wiele rozwiązań typowych dla firmy.
Zasilanie oparte jest na układzie liniowym z transformatorem rdzeniowym. Tory audio przygotowano techniką montażu powierzchniowego. Przetwornik cyfrowo-analogowy to układ wielobitowy Delta-Sigma, Cirrus Logic CS4398, pracujący z sygnałami 24 bit/192 kHz.
Dynamika sięga wysokich 120 dB a do jego kompetencji należy także cyfrowa regulacja głośności, czego jednak w konstrukcji HD-CD1 nie wykorzystano. Marantz chętnie stosuje ten układ przetwornika zarówno w (pełnowymiarowych) odtwarzaczach, jak i wzmacniaczach stereo. Dyskretne obwody analogowe HDAM stały się wizytówką firmy. Mimo niewielkiej obudowy, udało się je zainstalować i tutaj. HDAM w wersji SA2 pracuje zarówno w buforach dla wyjść RCA, jak i w obszarze wzmacniacza słuchawkowego.
Pilot jest rozbudowany, systemowy, bardzo podobny jak u Denona, więc można mieć do niego podobne zastrzeżenia - do kompaktowego odtwarzacza lepiej pasowałby mniejszy sterownik.
Odsłuch
Muzykalność jest zazwyczaj od dawna cechą przypisywaną urządzeniom Marantza, chociaż czasami podejrzewam, że staje się to rutyną, bezpieczną frazą, która może dotyczyć cech w zasadzie dowolnych. Można sobie dorabiać teorię muzykalności do praktyki każdego brzmienia i nawet można się tym samemu bardzo zasugerować...
Przecież każdy konstruktor sprzętu audio zdaje sobie sprawę, że jego urządzenie będzie służyć do odtwarzania muzyki, więc każdy szuka najlepszej recepty, a że każdemu wychodzi coś innego... to już efekt różnych możliwości i różnych koncepcji - właśnie na muzykalność, a nigdy na sztuczność.
Jednak określenie to jest podszyte zwykle choć odrobinę konkretnym oczekiwaniem - brzmienia spokojnego, ciepłego, niekoniecznie analitycznego, ale „syntezującego". I tutaj może spotkać nas niespodzianka - miła lub niemiła - gdyż Marantz bardzo często gra otwarcie, żywo i detalicznie. Tak jak teraz.
Różnica względem Denona jest oczywista. Marantz HD-CD1 gra znacznie bardziej ekspresyjnie, odważnie, "do przodu", z mocnym pierwszym planem. Ostrość jest powstrzymana dobrą klarownością i zróżnicowaniem - nie jesteśmy atakowani, ale absorbowani.
Marantz zdaje się wyciągać z nagrania więcej i szybciej, jego wysokie tony potrafią błysnąć albo pogłaskać. Słychać też, a raczej czuje się ją między dźwiękami - swoistą płynność, tkankę, nasycenie. Jest żywość, nie ma nerwowości i "spięcia"; jest sporo luzu, zwłaszcza że scena jest obszerna, pozorne źródła są plastyczne, plany mają głębię.
Bas z HD-CD1 chwilami "odpuszcza", zrobi raczej krok do tyłu, niż wyjdzie przed szereg, i nigdy się nie rozlewa; pilnuje się, aby przede wszystkim dawać wsparcie rytmowi, nie przymulić i nie zakłócić dynamicznej prezentacji. Rzadziej odczujemy "prawdziwą siłę" najniższych rejestrów, ale częściej usłyszymy muzyczny wigor i swobodę w operowaniu różnymi gatunkami.
Radosław Łabanowski