Marshall Monitor - wykonanie
Słuchawki Marshall Monitor zamknięto w eko-szarym pudełku, przypominającym opakowania firmowych wzmacniaczy, oczywiście o odpowiednio mniejszych gabarytach.
Wewnątrz widać, że wszystko zostało elegancko dopieszczone. Same słuchawki też mają w sobie coś unikalnego - wyglądają, jakby miały przeżyć swojego właściciela lub przynajmniej kilka sezonów w trasie koncertowej.
Muszle są z tworzywa imitującego skórę, twarde i matowe - może się na nich pojawić wiele zadrapań, zanim w ogóle zostaną one zauważone. Widełki, pałąk i zawiasy są w stu procentach metalowe i bardzo sztywne. Pady wykonano ze skóropodobnego, dość miłego w kontakcie tworzywa.
Marshall Monitor - konstrukcja
Dochodzimy do pierwszej ciekawostki konstrukcyjnej, zwanej Custom Sound F.T.F. System. (Felt Treble Filter) - pod padami, utrzymywanymi na miejscu przez magnesy, znajdują się filcopodobne wyjmowane wkładki (1,5 mm grubości, w świetle widać mikroskopijne otworki). W ten sposób dostajemy w komplecie dwa odmienne brzmienia - ciepłe, relaksujące i jaskrawe, dynamiczne.
Odpinany przewód możemy podłączyć do lewej bądź prawej muszli (to już widywaliśmy np. w PSB), ale tutaj do wolnego gniazda możemy podpiąć kolejne słuchawki. Przewód jest częściowo prosty, a częściowo zwinięty w sprężynkę, co jest bardzo wygodne.
Dla przedłużenia jego żywotności jest on chroniony przy wtyku sprężynką (jak przewody mikrofonowe). Uproszczony przełącznik z mikrofonem na przewodzie pozwala na odbieranie rozmów telefonicznych i uruchamianie muzyki - nie ma jednak regulacji głośności. Na czas transportu słuchawki Marshall Monitor można złożyć i włożyć do równie wytrzymałego woreczka.
Jak już wspominałem, brzmienia są dwa. Jako pierwsze poznałem to cieplejsze i przyznam, że przypadło mi ono bardzo do gustu (niewiele słuchawek gra podobnie), choć obiektywnie należałoby wskazać na zbytnie przytłumienie góry.
Większość producentów stroi je na "żyletę", żeby maksymalnie pokazywały szczegóły. Marshall wykazał się sprytem - chcesz mieć czysty i dynamiczny dźwięk, proszę bardzo, ale gdy chcesz odpocząć, jest inna opcja.
Również w wersji nieprzytłumionej Marshall Monitor mają brzmienie specyficzne, którego w pierwszej chwili nie potrafiłem ogarnąć i zdefiniować. Dopiero gdy dotarłem w odsłuchach do nagrań niezależnego rocka, które ze swej natury bywają celowo "przybrudzone", dodałem 2 do 2 i wyszło mi 4.
Marshall Monitor po prostu grają jak sprzęt koncertowy Marshalla - z kopem, ale bez sterylności. Nagrania pełne ciężkiego basu odczuwa się gdzieś w okolicy kręgosłupa. Te słuchawki są bezlitosne i nie biorą jeńców. Legenda zobowiązuje.