Pod koniec XX wieku zaczęły się też pojawiać doskonałe "integry", pod szyldami najbardziej renomowanych marek (Jeff Rowland, Krell, Mark Levinson); Gryphon również był w tej awangardzie ze wzmacniaczem Tabu Century, który został zastąpiony przez Callisto.
To było diabelskie nasienie, z którego w 2005 roku narodził się pierwszy Diablo. Od tego czasu, a więc przez już prawie 20 lat, diabeł jest z nami nieprzerwanie w kolejnych wersjach. Najnowszy to właśnie Gryphon Diablo 333.
Dzisiaj (i od dawna) oferta Gryphona obejmuje urządzenia różnych kategorii, nawet kolumny głośnikowe, jednak czym skorupka za młodu nasiąknie… A może chodzi o nasze audiofilskie przyzwyczajenie i przekonanie, że Gryphon to przede wszystkim wzmacniacze.
Do takiego skojarzenia bardzo przyczynił się właśnie Diablo, który wysforował się na pozycję lidera wśród high-endowych wzmacniaczy zintegrowanych. W kolejnych wersjach stawał się coraz większy i mocniejszy.
Chociaż dzielone wzmacniacze Gryphona są jeszcze potężniejsze i jeszcze droższe, to Diablo jest bohaterem wielu imprez, przedmiotem dyskusji i obiektem nie tylko marzeń, również realistycznych planów. Trudno powiedzieć, że jest tani… ale jeszcze pozostaje w zasięgu.
Diablo jest doskonalony, ale też utrzymywany w ryzach konserwatywnych założeń, obejmujących wszystkie wzmacniacze Gryphona. To konstrukcje dual mono, zbalansowane, w klasie A, z płytkim sprzężeniem zwrotnym.
Poprzednik – Diablo 300 – miał 2 x 300 W przy 8 Ω (to na dobry początek, przy niższych impedancjach moc znacząco rośnie), więc symbol nowego Diablo podpowiada, że jego moc (przy 8 Ω) to 2 x 333 W, a ma stać się doprawdy diabelska przy 4 Ω… 2 x 666 W.
Gryphon zaprasza nawet do jeszcze dalszych kręgów piekielnych, pozwalając podłączyć obciążenie 2-omowe, przy którym co prawda moc nie ulega kolejnemu podwojeniu, ale i tak grubo przekracza 1000 W. Urządzenie jest ciężkie (ponad 50 kg) i duże, ale dzisiaj takie gabaryty już nie szokują (szerokość i głębokość 47 cm, wysokość 25 cm).
Gryphon Diablo 333 - wzornictwo
Gryphon Diablo 333 wygląda wyraźnie inaczej niż poprzednik, jednak zachowany jest też ogólny styl łączący na froncie metal i wysoki połysk, podporządkowany oczywiście czerni. To nie jest gładki, enigmatyczny, industrialny projekt. To ostre rysy smoczego pomiotu.
Nowoczesny, dotykowy wyświetlacz nie oznacza, że Diablo 333 dał się złapać w sieć… Pod względem funkcjonalnym to klasyczna integra czekająca na podłączenie kablami stacjonarnych źródeł zewnętrznych.
Gryphon Diablo 333 - obsługa
Obsługa Diablo 333 (z przedniego panelu) polega na kontakcie z dotykową matrycą; podstawowe funkcje to tylko wybór źródeł i regulacja głośności, każdej zmianie towarzyszą stuki przekaźników.
Gryphon przygotował też menu, jednak nie zawraca głowy zbyt skomplikowanymi ustawieniami. Jest tutaj zmiana czułości wejść i ich (indywidualnych) nazw, możliwość zdefiniowania początkowego oraz maksymalnego poziomu głośności, wreszcie regulacja jasności wyświetlacza. Ten pełni jednak jeszcze jedną, ukrytą rolę. Prawdopodobnie nigdy się z nią nie zetkniemy, ale problemy i nieprawidłowości pracy, raturą czy obecnością składowej stałej w sygnale, byłyby tutaj sygnalizowane.
Gryphon Diablo 333 - tylna ścianka
Złącza
Podstawowymi wejściami Diablo 333 są dwie pary XLR-ów dla źródeł liniowych, jedna para niezbalansowanych RCA oraz pętla "magnetofonowa". Są też wyjścia subwooferowe – na RCA. Niewielkie gniazdo USB w pobliżu wejść pełni funkcje serwisowe.
W bazowej wersji Gryphon Diablo 333 ma wyłącznie wejścia analogowe, liniowe, ale nie jest to ostateczna i zamknięta forma wyposażenia.
Moduły rozszerzeń
W górnej części tylnej ścianki znajdują się dwie poziome kieszenie dla modułów rozszerzeń. Gryphon przygotował dwa. Pierwszy z nich to przedwzmacniacz gramofonowy, drugi – przetwornik C/A.
Moduły komunikują się z centralnym mikroprocesorem wzmacniacza, część ustawień jest dostępna w ramach menu, a informacje o wybranych parametrach pojawiają się na wyświetlaczu.
Testowany egzemplarz Gryphona Diablo 333 został wyposażony w jeden taki moduł – przedwzmacniacz gramofonowy PS3 (26 000 zł). Wybór jego zasadniczych trybów pracy, czyli MM lub MC, odbywa się po wejściu do menu integry, a dodatkowe ustawienia przeprowadzamy mikrozworkami (w dwóch rzędach, niezależnie dla każdego kanału) na samej płytce modułu, tuż przy gniazdach wejściowych.
Możemy regulować obciążenie impedancyjne dla wkładek MC; zakres jest duży, 20–1600 Ω, w piętnastu pozycjach. Wzmocnienie dla trybu MC wynosi już stałe 64 dB i sprawdzi się z większością wkładek. Żadnych dodatkowych regulacji nie ma w wariancie MM, ale podstawowe parametry, czyli wzmocnienie 42 dB, obciążenie 47 kΩ oraz 220 pF, zapewniają dużą uniwersalność.
Podstawowe założenia są takie same jak w przypadku całego wzmacniacza – to układ zbalansowany, dual mono, w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego. Sygnał z gramofonu doprowadzamy do gniazd XLR (moduł nie ma wejść RCA); nawet jeżeli gramofon ma wyjścia RCA, to pod warunkiem zastosowania wkładki MC i specjalnego kabla (Gryphon wyjaśnia to w instrukcji obsługi) będziemy mogli uzyskać zalety transmisji zbalansowanej.
Drugi z opcjonalnych modułów (którego testowany Gryphon Diablo 333 nie miał na pokładzie) to DAC3 (33 000 zł). Bazuje na konwerterze ESS Technology ES9039PRO, jednym z najnowszych i najlepszych. DAC3 ma wejścia optyczne, współosiowe (BNC), AES/EBU oraz oczywiście USB-B. Na liście standardów jest PCM do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD512.
W przypadku pierwszego mamy do wyboru siedem trybów filtrów cyfrowych. Również DAC3 współpracuje z centralnym systemem wzmacniacza, na wyświetlaczu pokazywane są parametry sygnału cyfrowego.
Gryphon Diablo 333 - układ elektroniczny
Elektronika Gryphona Diablo 333 wywodzi się z jeszcze droższych wzmacniaczy dzielonych Gryphona – Commander i Apex. Takie deklaracje producentów mają zwykle marketingowe zabarwienie, jednak w tym przypadku znajdują potwierdzenie, i to w kluczowym obszarze konstrukcji – w końcówkach mocy.
Gryphon przez wiele lat stosował tranzystory Sankena i pewnie robiłby tak dalej, lecz Sanken wycofał z oferty akurat potrzebne Gryphonowi komponenty. Gryphon "przesiadł się" więc na tranzystory Toshiba, znalazły się one już w końcówce Apex, a teraz w Diablo 333.
W każdym kanale pracuje aż dwanaście bipolarnych par Toshiba 2SA-1943/2SC200. Umieszczono je na grubych płytach bocznych, a dopiero do nich dokręcono radiatory.
Sekcja przedwzmacniacza wylądowała niżej, w tylnej części obudowy. Wejścia sterowane są przekaźnikami, regulacja głośności to autorski układ złożony z precyzyjnych rezystorów i przełączników (stąd charakterystyczne stuki towarzyszące zmianie ustawień); zależnie od wybranego poziomu, w ścieżce sygnałowej znajduje się jeden lub dwa rezystory.
Obudowę Gryphona Diablo 333 skręcono z grubych kształtowników i dodatkowo usztywniono masywną wewnętrzną klamrą, służącą też zamocowaniu imponującego transformatora zasilającego. Część obwodów filtrujących napięcie znajduje się na dodatkowych platformach, część na płytkach końcówek mocy.
Komory opcjonalnych modułów rozszerzeń są ekranowane, co będzie miało szczególne znaczenie, gdy zainstalujemy obydwa. Na górnej ściance modułów zamocowano radiatory.
Znajdujący się tuż obok wentylator kieruje strumień powietrza właśnie w tę stronę, pracuje jednak bez względu na to, czy moduły są zainstalowane w sposób ciągły, po włączeniu zasilania. W centralnej części śmigiełka widnieje napis "be Quiet!" – faktycznie wentylator jest absolutnie bezgłośny.
Firmowa realizacja koncepcji dual mono, nazwana przez producenta Dual Mono Signal Paths, polega na pełnym odseparowaniu ścieżek obydwu kanałów, co zapewnia eliminację przesłuchów. W bezkompromisowych konstrukcjach dual mono rozdział zaczyna się w zasilaczu, od dwóch transformatorów (a w ekstremalnych przypadkach nawet dwóch kabli sieciowych).
W Gryphonie Diablo 333 transformator jest jeden, co prawda potężny, z niezależnymi odczepami dla obydwu kanałów, ale czy rezultaty będą dokładnie takie, jakie byłyby z dwóch mniejszych…? Zależy, z jakiej perspektywy to oceniać, do czego wrócimy w Laboratorium.
Zespół zaawansowanych stabilizatorów i filtrów nazwano Heavily Regulated Multi-Stage Power Supply. Zasilacz troszczy się o wahania napięcia, eliminowane są szumy i zniekształcenia, a użytkownik nie tylko może, ale wręcz powinien odpuścić sobie pomysły użycia zewnętrznych kondycjonerów i filtrów.
Gryphon Diablo 333 ich nie potrzebuje, pobór wysokich mocy może być ponad siły wielu kondycjonerów, a wtedy skutkiem ich działania będzie więcej złego niż dobrego.
Gryphon deklaruje, że Diablo 333 pracuje w klasie A… To bestia, ale przecież nie jest możliwe, aby oddawała w klasie A setki watów, co zresztą producent przyznaje, nie podając jednak mocy granicznej, przy której przechodzimy z klasy A do AB; zachodzi to płynnie i dynamicznie.
Gryphon Diablo 333 - odsłuch
Poznałem chyba wszystkie poprzednie modele Diablo, i chociaż pierwsze z tych spotkań odbyły się dawno temu, to konsekwencja, z jaką Gryphon realizuje "diabelne" brzmienie, niezależnie od jego udoskonaleń, coraz bardziej utrwala to wspomnienie. Być może najbardziej zaskoczył mnie kiedyś… pierwszy Diablo, bowiem wzmacniacze tej rodziny wcale nie były rogate i nie stukały kopytami.
Grały potężnie i dynamicznie, ale też zawsze naturalnie i przyjemnie, przesuwając środek ciężkości w kierunku niskich częstotliwości. To samo dotyczy Diablo 333. To kontynuacja kursu i stylu, który trafił w gust wielu audiofilów oczekujących od wzmacniacza czegoś więcej niż tylko… wzmacniania.
Gryphon Diablo 333 unika ostrości, analityczności, podkreślania atrybutów pejoratywnie rozumianej cyfrowości – twardości, zimna, suchości. Nawet jeżeli wraz z "technicznym" podejściem łatwiej utrzymać przejrzystość, neutralność i precyzję, nie są to dla Diablo najwyższe priorytety, dla których poświęciłby siłę, spójność i soczystość.
Zacznę "przegląd" charakterystyki od niskich częstotliwości, jednak nie oznacza to, że są one najważniejsze, dominujące i przesłaniające perspektywę.
- Bas
Bas jest imponujący; tego można było się spodziewać po wzmacniaczu o takiej posturze, jednak często jest trochę inaczej, a nawet zupełnie inaczej, i wtedy tłumaczymy sobie, że neutralność, zrównoważenie, dyscyplina… słusznie ograniczają swobodę basu, który powinien pojawić się tylko wtedy, kiedy trzeba, i warto na takie chwile cierpliwie czekać…
Diablo 333 nie każe czekać. Basem wcale nie swawoli ani go nie rozpuszcza, jednak niemal nieustannie znajduje dobry powód, aby go pokazać; nie zawsze potężnie, ale zawsze wyraźnie i dokładnie. W tym przypadku "pewność siebie" łączy siłę i kontrolę.
Gryphon Diablo 333 nie demoluje muzyki niesfornym basem, lecz ją wzmacnia i nasyca. A kiedy przychodzi pora (dyktowana przez muzykę), żeby przesuwać ściany… trzeba mieć do tego jeszcze odpowiednie kolumny, ale wzmacniacz już jest.
Będą i gwałtowne uderzenia, i niskie zejścia, będą też delikatniejsze muśnięcia, ale w każdym fragmencie, w którym spodziewałem się mocy i silnych wrażeń, dostarczył podwójną porcję. Niskotonowy fundament jest doprawdy maksymalnie solidny.
Traktowanie basu jako odrębnego bytu jest oczywiście umowne, a w tym przypadku szczególnie ryzykowne. Z jednej strony uzasadnione dla podkreślenia jego charakteru i znaczenia, z drugiej – niewłaściwe przy tak silnym związku ze średnimi tonami. Może lepiej byłoby mówić nieco ogólniej o niskich rejestrach.
- Średnica i wokale
Średnica jest ocieplona, gęsta, a przy tym żywa i bogata. Wokale mogą być emocjonujące, angażujące, pierwszoplanowe, nabierają dużych wolumenów, nie żałują szczegółów artykulacji, ale nie skłaniają się do krzykliwości.
Drapieżni soliści nie tracą witalności, ale w żadnym przypadku nie zostałem niespodziewanie napadnięty. Wysokie tony są czyste, gładkie, dobrze zintegrowane, proporcjonalne. Nie narzucają się z jaskrawymi detalami, nie wprowadzają też eterycznej aury, są treściwe i dopełniające.
- Dynamika
Gryphon Diablo 333 zapewnia zarówno dużą dynamikę i różnicowanie, jak też margines bezpieczeństwa dla komfortowego brzmienia różnych systemów, źródeł i materiałów. Oczywiście każdy przypadek będzie dawał odmienne rezultaty, jednak jest większa szansa, że nie wpadniemy w tarapaty dźwięku męczącego, drażniącego, nieciekawego.
Diablo 333 nie jedzie po bandzie, ale ma swój sposób, aby muzyka była pełna wigoru, zdrowo nasycona i naturalna. Bez obaw sięgamy po starsze i słabsze nagrania.
Jeżeli jest w tym brzmieniu coś diabelskiego, to dynamika. Nie trzeba jednak grać głośno, aby odczuwać siłę i witalność. Tutaj znowu wspomnę o wzmacniaczach zachowujących się inaczej, skłaniających do "podkręcenia", aby wydobyć z nich to, co najlepsze, zmusić do wysiłku, do bardziej przekonującej akcji, bowiem kiedy grają z umiarkowanymi głośnościami, muzyce brakuje rumieńców, brzmi słabo i nijako.
Gryphon Diablo 333 nabiera plastyczności i swobody już przy niskich poziomach, a kiedy będziemy chcieli "przyłożyć"… też nie wpada w krzykliwość, uderzenia będą stanowcze i masywne, ale wokale nie zaczną jazgotać.
W każdej sytuacji trzyma dystans do metaliczności i rozjaśnienia. To nie mniej ważne niż utrzymywanie kontroli w zakresie niskich częstotliwości. Diablo 333 łączy ekspresję i homogeniczność, w rozdzielczości i różnicowaniu jest zręczny i swobodny, bez wścibstwa i zaciekłości. W tym brzmieniu nie ma zimnej techniki, jest organiczne ciepło.
Opisanie brzmienia Diablo 333 zajęło mi znacznie więcej czasu niż jego "ogarnięcie". Sesja odsłuchowa oczywiście trwała dłużej, ale kolejne próbki tylko potwierdzały pierwsze wrażenia. Myślę, że również inni nie będą mieli problemu z "rozszyfrowaniem" Diablo 333.
Wystarczą dwa, trzy dobrze znane – i co ważne, lubiane – kawałki. Po chwili będziemy ich słuchać z przyjemnością, a nie dla ustalenia jakichś faktów, wyłapywania niedociągnięć i czekania na fajerwerki.
Diablo 333 koncentruje się na muzyce i natychmiast wciąga w to słuchacza. Trzeba naprawdę się upierać i wysilać, aby zamiast bezproblemowego przyjęcia tego dźwięku, tylko go obserwować i analizować.
Homogeniczny, harmonijny, namacalny charakter to "spadek" po Diablo 300. Nowa konstrukcja nie zmienia tego, co według mnie w tym brzmieniu najważniejsze i najbardziej kuszące, a zarazem najpewniejsze i najbezpieczniejsze.
Gryphon Diablo 333 wydaje się swobodniejszy, odważniejszy, bogatszy i klarowniejszy, ale złego słowa nie powiem o Diablo 300… który jest cieplejszy i delikatniejszy.
Gdybym miał Diablo 300, nie sprzedawałbym go za "pół ceny", aby kupić Diablo 333. Gdybym przymierzał się do wzmacniacza, który miałby wystarczyć mi na wiele lat, nie szukałbym już starego…