Kiedy Rhiannon Giddens wystąpiła w 2015 roku w telewizyjnym show legendy amerykańskiej telewizji Davida Lettermana, wykonując elektryzującą wersję tradycyjnej piosenki "Waterboy", ten wykrzyknął: "Oh, my God! That was unbelievable!". Słynny T Bone Burnette tak był nią zafascynowany, że wręcz zabiegał o wyprodukowanie jej solowego debiutu "Tomorrow Is My Turn".
O ile tamta płyta składała się niemal wyłącznie z coverów (Rhiannon Giddens sięgnęła po klasyczne songi z repertuaru Odetty, Dolly Parton, Hanka Cochrana czy Charlesa Aznavoura), to na nowym albumie znalazły się głównie autorskie kompozycje. Jest ich dziewięć, a pozostałe to interpretacje znanych pieśni z lat 60., m.in. "Birmingham Sunday" i tytułowej "Freedom Highway".
Te dwa słowa są kluczowe dla całej płyty. Z jednej strony wypełnia ją muzyka przesycona duchem wolności, piosenki inspirowane są opowieściami amerykańskich niewolników z XIX wieku i walką o prawa obywatelskie ludności kolorowej. Z drugiej - to muzyka nawiązująca do tak silnie zakorzenionego w amerykańskiej kulturze ducha drogi.
"Freedom Highway" nie tak bardzo odbiega od debiutu artystki. Także i tutaj aranżacje piosenek są dość oszczędne, momentami wręcz surowe, czerpią z ludowych tradycji bluesa, muzyki gospel, jazzu, soulu i country. Zjawiskowy głos Rhiannon Giddens zyskał więc najlepszą możliwą oprawę.
Grzegorz Dusza
WARNER