Amon Tobin jest prawdziwym artystą muzyki elektronicznej. Jego albumy "Permutation" i "Supermodified" są esencją mrocznego i atmosferycznego grania. I choć na początku związany był z drum n bassem, przez lata sukcesywnie odsuwał się od tego gatunku.
Mistrz manipulacji samplami wraca teraz z jedną ze swoich najbardziej nieoczekiwanych prac. Nie, nie zdecydował się on na płytę dubstepową (choć pewnie i w tym podgatunku poradziłby sobie wyśmienicie). Na "ISAM" dużo ważniejszy jest eksperymentalny sposób tworzenia utworów niż efekt końcowy.
Dźwiękowe kolaże, z premedytacją pozbawione melodii, nadają się raczej na ścieżkę dźwiękową do szalonej wersji "Czarnoksiężnika z krainy Oz" niż na klasyczny album. Nie można odmówić Tobinowi talentu. Trudno nie podziwiać jego charakteru. Mimo to, chyba już nigdy nie zmuszę się do kolejnego odsłuchania "ISAM" od początku do końca. Kompleksowość płyty powoduje, że o wiele łatwiej jest ją interpretować jako doświadczalny melanż nieprawdopodobnych pomysłów niż idei zespolonych w logiczne piękno. Taki to już los geniuszy, którzy dają inspiracje setkom innych wykonawców, a sami nie są w stanie trafić do szerszego grona odbiorców.
M. Kubicki
Ninja Tune