Kolejne perypetie związane z byłą żoną, śmierć bliskiego przyjaciela, uzależnienie od narkotyków - to działo się u Eminema przez cztery lata jego milczenia na scenie. Biały król hip hopu nie marnuje miejsca na płycie, na której znalazło się szesnaście piosenek i cztery skity.
Niewiele zmieniło się w samym stylu prezentowania utworów przez artystę. Na "Relapse" znalazły się kawałki czysto rozrywkowe, np. singlowy "We Made You", ale i mocno refleksyjne, poruszające, jak "Beautiful". Momentami szkoda, że Eminem nie postawił na nagranie albumu całkiem poważnego, który miałby szansę stać się kultowym dzięki swojej eklektyczności. W luźniejszych momentach nużą powtórki producenckie Dr. Dre, jak i liryczne naśmiewanie się z Britney Spears, które towarzyszy muzyce Eminema od wielu lat.
Z drugiej strony, wykorzystanie w niektórych utworach smyczków, gitary elektrycznej, pianina czy chórku było strzałem w dziesiątkę. "Relapse" to album, na którym znajduje się mnóstwo bardzo dobrego materiału, choć całość jest nieco nierówna. Em nadal ma flow, ale po dłuższej nieobecności chyba za bardzo chciał to pokazać słuchaczom.
M. Kubicki
UNIVERSAL