Czytelniku, jeżeli jesteś jednym z przeciwników metalu, na widok Nergala zamykasz oczy, a Black Sabbath kojarzy Ci się wyłącznie z czarną mszą… powinieneś posłuchać tego albumu. Agalloch po raz kolejny udowodnił, że gatunek ten jest często postrzegany przez społeczeństwo niewłaściwie.
Sześć utworów na "Marrow Of The Spirit" tworzy nieprzewidywalną całość. Wszystko zaczyna się od głosów natury, do których po pierwszym utworze dołączają kolejne instrumenty. Momentami bywa ostro, chwilami bardzo melodyjnie. Są też delikatne partie gitarowe. Trudno rozbierać na czynniki pierwsze kompozycje trwające w większości ponad 10 minut. Od samej konstrukcji ważniejsze są tu emocje, jakie wywoływać mogą wypływające z głośników dźwięki. Mniej więcej w połowie album staje się bardzo ambientowy (dwa utwory o łącznym czasie ponad 27 minut), by zakończyć się na folkową nutę. Po godzinie atmosferycznego metalu muzyka w końcu cichnie, choć jej czar nadal trwa.
M. Kubicki
Viva Hate