Dawno żaden krajowy zespół nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Blast Rites. Głównie za sprawą wokalisty, którego śmiało można nazwać naszym odpowiednikiem Phila Boozemana z Whitechapel.
Swoją drogą, to właśnie ten zespół odcisnął znaczące piętno na kształcie muzyki recenzowanego właśnie Blast Rites (ex-Suicide Solution) a grindcore`owe inklinacje (Napalm Death po nowym millenium) są tutaj odskocznią od nowomodnej młócki.
Rozbiór ep-ki "Suicide Solution" na czynniki pierwsze trochę mija się z celem, ale trzeba przyznać, że zarówno brzmieniowo (sekcja!) jest dość przyzwoicie, a i kompozycje - na ogół dość krótkie, nie nużą. To w tego typu muzyce niemal atut, ponieważ w zalewie blastów, raczej prostych (ale efektownych) breakdownów i gry "do przodu" można się pogubić i uznać, że słucha się w kółko tego samego.
Stąd też, zamiast znudzenia, otrzymujemy solidny cios w brzuch, piekielnie dobry groove ("Abused By A Whore") i potężną dawkę wkurwienia, której po cichu mogą zazdrościć nawet nieco starsi stażem koledzy.
Niestety, oryginalności tutaj za grosz, ale mam nadzieję, że gdy Blast Rites wydadzą kolejny materiał, tak ochoczo wznoszone przeze mnie teraz peany nie pójdą na marne.
Grzegorz "Chain” Pindor