Nie będę ukrywał, że do nowego oblicza Confession, mocno odbiegającego od monotonnego "Cancer", mam bardzo osobisty stosunek. Wynikać to może z racji tego, że kapela brzmi mocno Parkway`owo, oraz tego, że chcąc nie chcąc Crafter jako wokalista i jako lider grupy, wyrobił się, jednocząc sobie świetnych i pomysłowych grajków, nie zapominając przy tym o swojej własnej osobie.
"Long Way Home" to naprawdę mocna pozycja w moim tegorocznym zestawieniu i jeśli by tak zredukować ilość czystych wokali, będących wyłącznie efektem cudu techniki jakim jest autotune, mielibyśmy do czynienia z "Deep Blue" 2.0. To zaś bynajmniej nie jest żaden przytyk, a wielka rekomendacja. Zresztą, wystarczy posłuchać "Heartless" - bardzo klimatycznego i budzącego skojarzenia z "Home Is Where The Heart Is" czy "Asthma Attack", strzału o sile rażenia "Hollow".
W każdym razie, niezależnie od tego czy Confession brnie do przodu na złamanie karku, czy zwalnia jak w "Nearly 30" (świetny tekst!) albo wali w twarz mocnym groove, lekko przypominającym Bury Your Dead ( "I created this horror") ,czuć w tych nagraniach szczerość i moc. "Cancer" choć muzycznie był krążkiem raczej przeciętnym, również nie ima się tekstowo do tego co mamy na "Long Way Home". Walka z rakiem ustępuje rozterkom dojrzewającego mężczyzny, strutego walką z przeciwnościami losu, szukającego miejsca w życiu (może nawet przed odkryciem raka?).
Ja się "Long Way Home" zwyczajnie jaram i "Deep Blue" po ponad roku katowania odkładam na półkę.
Grzegorz "Chain" Pindor