Wydawnictwa tej francuskiej kapeli black metalowej są zawsze bardzo enigmatyczne. Nie zawierają żadnych informacji ani zdjęć dotyczących członków zespołu. W zasadzie do dzisiaj nie jest znany pełny skład Deathspell Omega.
W zeszłym roku mieliśmy okazję poznać ich długogrający album "Fas ? Ite, Maledicti, In Ignem Aeternum". W tym do naszych rąk trafia EPka pod względem konstrukcji przypominająca "I" szwedzkiego Meshuggah. Tutaj również mamy do czynienia z jednym utworem trwającym nieco ponad 20 minut. Nie jest to muzyka prosta, łatwa i przyjemna. W stosunku do poprzednich dokonań mamy do czynienia z jeszcze bardziej progresywnym materiałem nastawionym na techniczne granie. To oczywiście naturalne biorąc pod uwagę kierunek w którym od jakiegoś czasu zmierzał zespół, jednak jego dawni fani mogą być tym faktem bardzo zawiedzeni. Na szczęście, jeśli ktoś lubi takie granie, powinien być zadowolony, bo nuda mu nie grozi. W kluczowym momencie, gdy wydaje się, że nastąpi stagnacja, którą ciężko będzie wytrwać do końca, następuje niespodziewana zmiana stylu i Deathspell Omega wkracza na nieznane dotąd tereny. Jest tu mnóstwo pomysłów i związanych z nimi dźwięków. Trudno tu mówić o takich przebłyskach geniuszu jak w przypadku "Fas...", ale ważne jest, że "Veritas..." nie brakuje tego co najważniejsze: charakteru. Dzięki temu zespół nie musi wstydzić się i może spokojnie dodać kolejną innowacyjną pozycję do swojej interesującej dyskografii.
Warto pamiętać, że takiej muzyki można słuchać tylko w określonym nastroju, miejscu i czasie. Najlepiej w przyciemnionym pokoju, wieczorem, spodziewając się mrocznych, złowieszczych melodii. Szalona rzecz, którą polubi niewielu, ale którą trzeba cenić, choćby za jej techniczne aspekty.
M. Kubicki
SOUTHERN LORD