Gdy przeczytałem nazwę Dysonans, ogarnęło mnie zdziwienie - czyżby to weselny zespół z mojego rodzinnego miasta zabrał się za wydawanie płyt? Okazuje się, że w Polsce istnieje inny Dysonans, na szczęście grający muzykę zgoła inną od weselnej.
Piątka z Sosnowca, z babeczką na wokalu, tworzy na swojej "Krótkiej historii" dźwiękowe tło raczej dla stypy po pogrzebie niż dla wotywy ślubnej. To zestaw ciężkiej, mrocznej muzyki, z jednej strony - dzięki ostrej grze gitarzystów - nawiązującej do heavy, a nawet thrash metalu, a z drugiej - za sprawą dołożonych w tle klawiszy i elektroniki oraz tekstów wokalistki Aleksandry Wolny - tkwiącej w uścisku z gotykiem.
Brzmieniowo płyta prezentuje się bardzo dobrze - żadna ścieżka nie jest ostentacyjnie wypchnięta do przodu; osobiście bardzo lubię, gdy wokal i gitary są w procesie produkcji postawione w jednym szeregu. Również sekcja została zmasterowana niemal idealnie. Jako że niezbyt często zdarza mi się słyszeć polskie debiuty płytowe (mam na myśli duży album) wyprodukowane na tak wysokim poziomie, dlatego bez skrępowania daję za nagranie maksymalną ocenę.
A jak jest z samym materiałem? Też dobrze! Na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim świetne, bardzo solidne gitarowe riffy zaprezentowane lekko i naturalnie. Czasami rżną ostro niczym panowie Hanneman i King ("Pro Futuro"), czasami zanurzają się w klimatach maidenowych ("Missing Beautiful"), ale potrafią być delikatne i subtelne ("Tylko raz", pierwsza część "Karmy" - mój numer jeden na "Krótkiej historii").
Drugim charakterystycznym elementem stylu Dysonansu jest ulokowany w średnich rejestrach wokal koleżanki Oli - cieszmy mnie, że dziewczyna nie sili się na rozciąganie swojej skali do granic możliwości, tylko bawi się tym, co dała jej matka natura w pakiecie urodzinowym. Szuka linii melodycznych w tych rejonach, które są dla niej swobodnie osiągalne, czasem sobie krzyknie, pociśnie po wyższych liniach, co tylko ubarwia jej wykonanie. Jedynie, co się w niej nie podoba, to tendencja do wyśpiewywania "uołoułoł" (vide "Anioł"), które do tej muzy ni jak nie pasuje. Aha, nie ma w języku polskim takiego wyrazu, jak "nieśmiale":)
Może podobać się również praca sekcji. Perkusista nie szczędzi swojego zestawu, ma cholernie ciężkie kopyto, nie boi się włączyć podwójnej stopy, potrafi jednak zagrać nieco bardziej klimatycznie (wstęp do "Karmy"); basista podejmuje wyzwanie i sprawnie zasuwa paluszkami po gryfie, choć gdy trzeba zwalnia i gra unisono z gitarami. Fajnie prezentują się też dodawane klawisze, we wspomnianej "Karmie" proponujące partię rodem z rocka progresywnego (zagrywki a la Michał Łapaj z Riverside). Sympatycznym dodatkiem do "Abrakadabra" są growle ziomka z Sosnowca, czyli Aumana z Frontside.
"Krótka historia" to solidna debiutancka płyta. Muzyka Dysonansu nie jest może specjalnie odkrywcza, ale zostaje podana w interesujący, przemyślany sposób.
Jurek Gibadło
Wydanie własne