"The Great Bludgeoning" to drugi album bez Jacoba Bredahla na wokalu oraz kolejny, na którym zmieniło się gardło. Joller, znany m.in. z Scarred by Beauty został oddelegowany w sobie znane miejsce, a na jego wakat wskoczył Esse z As We Speak.
Kiedy ogłoszono tę zmianę praktycznie wykreśliłem Hatesphere z kręgu moich zainteresowań. To okazało się błedem, bo biorąc pod uwagę spadek formy The Haunted oraz Cataract (wielkie rozczarowanie w tym roku) tylko Duńczycy są w stanie utwierdzić mnie w przekonaniu, że bezlitosny, melodyjny a zarazem bardzo prosty thrash/death nie umarł.
To zaś jest zasługą Pepe, jedynego oryginalnego członka Hatesphere, kompozytora i mózgu tejże formacji. Stąd też, niezależnie od tego kto i jak drze japę w Hatesphere, muzycznie jestem usatysfakcjonowany.
Dowodów potwierdzających siłę oraz oryginalność duńskiej formacji jest dziewięć, z czego rozbudowany (aż sześciominutowy), momentami bardzo siarczysty "Venom" wyróżnia się spośród wszystkich. Esse jako etatowy frontman Hatesphere o dziwo przypomina barwą Jakoba. W As We Speak niemożliwie irytowały mnie jego wysokie rejestry, a tu proszę, niespodzianka! Jest nisko i zabójczo precyzyjnie.
Jeśli nie kochasz umpa-umpa, chwalisz sobie tylko długie solówki, a thrash metal kończy się u Ciebie w momencie powrotu zajawy na "retro", odpuść sobie.
Grzegorz "Chain" Pindor