Nie lubię, gdy wytwórnie bądź same zespoły klasyfikują muzykę. Zazwyczaj, o dziwo, mija się to z prawdą i tak jest w przypadku In Elegance. Łatka melodyjnego hc nijak ma się do dźwięków, które słyszę na "Chances", a zrzynanie z Legend i For The Fallen Dreams uznaję za faux pas i policzek w stronę zarówno fanów powyższych, jak i tych, którzy zmuszeni są recenzować takie rzeczy.
Do bólu przeciętne breakdowny wymieszane są z typowym umpa umpa, a do tego wszystkiego, gdzieś tam chłopaki niby próbują zagrać ambitniej, połamać metrum - ale djent to to nie jest, no i wychodzi z tego jak to mówią: "generic metalcore". Dodajmy do tego bardzo, ale to bardzo przeciętnego wokalistę (serio, ilu ludzi na świecie ma taką barwę?!) i jest po prostu, grzecznie mówiąc, nieciekawie. Szkoda, bo gdy panowie bawią się harmoniami, jest na czym ucho zawiesiśc, ale takich momentów jest niestety za mało, by mówić tutaj o czymś porywającym.
Możliwe, że za trzy, cztery lata, kiedy przejdą (r)ewolucję, staną się jednym z zespołów aspirujących do bycia w czołówce tego typu kapel w Australii. Jednkowoż, biorąc pod uwagę fakt, że bandów przybywa tam jak grzybów po deszczu, będą zmuszeni znaleźć dla siebie niszę bądź wymyślić "ten" metalcore na nowo. To jest możliwe, wystarczy mieć chęci. Na chwilę obecną, "Chances" to odtwórczy materiał z paroma przebłyskami talentu.
Grzegorz "Chain" Pindor