W czasach gdy nu-metal przeżywał swój złoty okres, wysyp zespołów pragnących wypróbowania swoich sił w tym nurcie, był ogromny. Kittie próbowało wyróżnić się swoim składem - w 100 procentach kobiecym. Nie najgorszy debiutancki album był zapowiedzią kolejnych, w których progres grupy przypominał tempo rozwoju sieci naszych autostrad.
Tym bardziej zaskakujące jest, że 10 lat po "Brackish", Kittie nagrało płytę, którą może się w końcu pochwalić. "In The Black" zaczyna się wolno i niepozornie. Później, choć album przyspiesza i nabiera rozmachu, okazuje się, że w końcu panie dojrzały muzycznie i nie uczestniczą w konkursie prędkości. Płyta "In The Black" broni się jako całość, a nie zbiór pojedynczych utworów. Cały skład wypada solidnie, choć nie da się ukryć, że to Morgan, będąca liderką, jest niedoścignionym wzorem dla pozostałych "kociątek". Efekt, jaki udało im się osiągnąć, to wypadkowa gatunków black metalu i alternatywngo rocka. Brzmi to co najmniej zadowalająco i sprawia, że po raz pierwszy byłbym w stanie zerwać im etykietkę drugoligowego bandu ze Stanów.
M. Kubicki
KOCH INTERNATIONALI