MORBID ANGEL

Illud Divinum Insanus

Illud Divinum Insanus

Wykonanie

Nagranie

Frontman Morbid Angel David Vincent w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że jest zdecydowanie przeciwny tworzeniu muzyki, której bazą wyjściową jest sentyment. I trudno o lepszy dowód na to niż "Illud Divinum Insanus"

Zespół Trey’`a Azagthotha to, po ponad dwóch dekadach sprawnego funkcjonowania na scenie, deathmetalowa instytucja i żywa legenda. Właściwie muzycy mogliby bez zbytniego napinania palców na gryfach gitar nagrywać kolejne kopie swoich najsłynniejszych albumów, wypełniając tym samym kontrakt z wytwórnią i przygotowywać się do przejścia na muzyczną emeryturę. Zwłaszcza teraz, gdy po czterech latach od powrotu do składu Davida Vincenta nareszcie zarejestrowali płytę z materiałem napisanym z nim za mikrofonem, wydanie czegoś na kształt "Covenant II" wydawało się wręcz oczywiste.

Już jednak pierwszy kontakt z najnowszym wydawnictwem twórców "Altars Of Madness" uzmysławia, że Morbid Angel bynajmniej nie zamierzają za wszelką cenę utrzymywać się na cokole, na którym umieścili ich fani. "Illid Divinim Insanus" to bowiem album w dużej mierze przedefiniowujący styl zespołu. Najdobitniej słychać to w, obecnie chyba najsłynniejszych i zapewne najbardziej kontrowersyjnych, utworach - "I am Morbid", "Destructos vs. The Earth" i "Radikult". Zmiany zapowiada jednak już odważnie otwierający całość (brawa za umieszczenie tego typu numeru na samym początku!) "Too Extreme", który - zgodnie ze swoim tytułem - może okazać się niestrawny i zbyt ekstremalny dla większości.

Nerwowe industrialne (sic!) riffy, perkusja brzmiąca jak automat, przetworzony growl Vincenta - to nowa inkarnacja legendy death metalu wita się ze słuchaczem z szyderczym uśmiechem, który poszerza się, czym dalej podążamy w płytę. Choćby "Destructos vs. The Earth" po lekkim przearanżowaniu mogłoby zostać nagrane przez Rammstein, zaś "Radikult" to już prawie Marilyn Manson po zażyciu dopalacza i płukaniu przez tydzień gardła żwirem.

Nawet bardziej "normalne" utwory z płyty, jak choćby świetne "Existo Vulgore" czy "Nevermore", brzmią nowocześnie i jednocześnie potężnie. Inna sprawa, że akurat te nagrania wypadają tutaj najsłabiej i nie pozostają w pamięci jak wspominane eksperymenty. Jakby zespołowi brakło weny do nagrania typowo deathmetalowych wałków. I tu nasuwa się mała dygresja - dlaczego muzycy nie poszli w takim razie industrialną drogą na całej płycie? Lekkie zawahanie i podświadomy lęk przez utratą fanów? Odpowiedzią będzie zapewne kolejny album.

Konserwatywni fani Morbid Angel z pewnością nie zaakceptują od razu (albo wcale) jej nowego oblicza. W pewnym sensie przypomina to sytuacje z (nie)sławnym "Grand Declaration Of War" Mayhem. Zespół postawił na szali swoją dawną legendę, nagrał jednak krążek, który otwiera mu kilka nowych furtek stylistycznych na przyszłość i wkrótce może stać się inspiracją do nagrania równie "świeżych" wydawnictw przez inne formacje. "Illid Divinim Insanus" to płyta niezwykle odważna, drażniąca i frapująca. Wielki powrót ważnego w historii muzyki zespołu.

Jacek Walewski
Season Of Mist

GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio grudzień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu