W czasach, gdy Mudvayne rozpoczynało swoją karierę, na ich styl mówiło się nu-metal. Kiedy znienawidzony przez krytyków gatunek jakiś czas temu powrócił do łask, w niektórych mediach został przechrzczony na alternative metal, choć wszystkie wady i zalety tego typu grania pozostały bez zmian.
Proste i nudne, z produkcją wysokiej klasy, ale brakiem charakteru, piosenki dominują także na nowym albumie Mudvayne. Najwięcej uwagi przyciąga opakowanie - okładkę widać dopiero po naświetleniu promieniami ultrafioletowymi. Ten element zapamięta prawdopodobnie każdy, piosenki - niekoniecznie. Większość z nich nie jest godna porównania z utworami z dwóch pierwszych albumów kapeli, choć część spokojnie usatysfakcjonuje słuchaczy, oczekujących jedynie wypełnienia czasu między premierami dość podobnych do siebie wydawnictw z tego nurtu. Zapowiadanej niespodzianki nie ma, ale za to kilka kolejnych powodów, by oczekiwać wydania przez Mudvayne kompilacji najlepszych utworów, które mogłyby stanowić esencję ich dyskografii. Niestety, do tej pory nie był nią żaden z wydanych albumów.
M. Kubicki
SONY BMG