Długo wzbraniałem się przed posłuchaniem debiutanckiej płyty grupy Proghma-C. Zawsze otwarty na nowe dźwięki, nie potrafiłem przekonać się do kolejnej progresywnej polskiej grupy. Czyż z naszych terenów nie wystarczy nam Riverside i Indukti do zaspokojenia dumy narodowej?
Mało zachęcająca była dla mnie również poligrafia "Bar-do Travel" - przyzwyczajony do "kosmicznych" wydawnictw Toola co mogła mi zaoferować Proghma-C z Pomorza? Jak się okazuje, znacznie więcej niż się spodziewałem. Już pierwszy odsłuch albumu przekonuje, że jest to nie tylko świetny melanż tego co w prog-rocku robi wspomniana ekipa Maynarda i co charakteryzuje bardziej technicznie grające Meshuggah.
Proghma-C hałasuje, ociera się o ambient i generuje polirytmiczne ataki w stronę słuchacza, który raczej nie spodziewa się takich cyrkowych popisów. Nie jestem do końca przekonany do śpiewu Piotra Gibnera w języku angielskim, tak jak i do przeciętnej eksploatacji otoczki albumu, jednak sama muzyka broni się wyśmienicie i przy okazji kolejnej płyty samo wykonanie może dorównać potencjałowi nagrywanego materiału.
M. Kubicki
Mystic