Zastanawiam się kto - czy amerykańscy członkowie zespołu, czy może bracia Rosjanie wymyślili nazwę Rxyzyxr. Nie wiem, co ma oznaczać, ale pamiętam, że dwa lata temu ten projekt (zespół) miał w sobie na tyle duży potencjał, by zostać zauważonym przez duże label.
Niestety, nikt poważnie się tą grupą nie zainteresował, może z racji na to, że wtedy był to projekt instrumentalny, a może dlatego, że djent stał się zbyt popularny i ciężko teraz oddzielić ziarno od plew.
Teraz, 24 miesiące po moim pierwszym kontakcie z tą formacją, widzę kolosalne zmiany - na gorsze. Dodanie dość monotonnego, ale w miarę przyzwoicie czysto śpiewającego wokalisty, niestety źle wpłynęło na kształt twórczości Rxyzyxr, a lekko groove/nu-metalowy posmak, zamiast rzeczywiście bujać, w ostatecznym rozrachunku powoduje, że debiut amerykańsko-rosyjskiej kolaboracji przynudza.
Są jednak niezwykle dobre fragmenty (z naciskiem na te z instrumentami dętymi), które wybitnie sprawdzą się na koncercie (killer w postaci "Transcendental Needs", kolos i bodaj najlepszy na płycie "Denial of Death"), ale większość tego materiału, choć kusi klimatem, nie zmienia oblicza prog metalowej sceny. Są od nich lepsi. W UK i Indiach.
Grzegorz "Chain" Pindor